Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie



Komorów w "Dziennikach" Marii Dąbrowskiej (1)

Według wyboru Lucyny Terleckiej


- MP nr 46 z 27 VI 2004r. str. 27-28



Wydane po raz pierwszy w 1988 roku "Dzienniki powojenne" (choć pięciotomowe, to niepełne, bo obejmujące zaledwie 1/4 całości) odniosły wielki sukces wydawniczy, a pięćdziesięciotysięczny nakład w mig rozchwytano. Sięgali po nie dawni czytelnicy dzieł autorki, jak i młodzi spragnieni prawdy o ludziach i wydarzeniach powojennych, o sprawach skwapliwie przed opinią publiczną lukrowanych lub zafałszowywanych.
Dzienniki te to zapiski z ponad półwiecza (1914 - 1965), z czasów niezwykle burzliwych. W całości obejmują one, jak to określa T. Drewnowski w przedmowie, czas "od epoki dyliżansów i tramwajów konnych po erę telewizji i sputników". Autorka sama stwierdzała, że żyje w wielkiej epoce. Opisywane wydarzenia, odczucia, opinie - są świadectwem o ludziach i historii, są intymnym ale i historycznym dokumentem owych czasów. Na szerokim tle wydarzeń publicznych daje spontaniczny wyraz swoim przeżyciom osobistym, ale też przedstawia mnóstwo trosk i wydarzeń dnia powszedniego. Niełatwo było samotnej słabej kobiecie stawiać czoła brutalnej codzienności życia w PRL-u. Nawet tak niezwykłej i utalentowanej, ale nieprzygotowanej do walki o byt. W "Dziennikach" znajdziemy liczny korowód wybitnych postaci ze świata polityki i kultury, bowiem salon pisarki gościł przyjaciół dziś już obecnych tylko na kartach encyklopedii lub podręczników historii. Jest to przebogate źródło wiedzy o wielu dziedzinach życia. Gorąco namawiam do sięgnięcia po tę niezwykłą i interesującą lekturę.
Można to czytać etapami, by przeżywać z autorką jej długie bogate życie.


Dom Marii Dąbrowskiej w Komorowie. Stan z roku 2004. Obecnie mieści się w nim maleńkie muzeum autorki "Nocy i dni" i biblioteka gminna.


Już u schyłku tego życia, dzięki honorariom za wydania dzieł w kraju i na świecie, zapragnęła odsunąć się od męczącego wiru życia w stolicy i przy pomocy przyjaciółki, również pisarki - Anny Kowalskiej, nabyła dom w Komorowie. Tu zaczęła ostatni, niedługi już, bo ledwie dziewięcioletni, etap swego życia.
Fragmenty pamiętnika opisujące od pierwszych dni "czasy komorowskie" przedstawiamy w luźnym wyborze, w przekonaniu, że wielu Czytelników odnajdzie w nich znane sobie miejsca, ludzi, nazwiska sąsiadów czy krewnych, wracając w ten sposób do tak przecież niedawnych, ale już powoli zapominanych dziejów naszej miejscowości.
L. T.


Maria Dąbrowska w ogródku przy swoim domu w Komorowie



5 X 1956. Sobota

Dziś moje urodziny, skończyłam 67 lat. Absolutnie w to nie mogę uwierzyć. (...) Marzenie o domku na wsi czy na peryferiach miasta, towarzyszy mi już od wielu lat, ale właściwie było aktualne, gdy się było we dwoje, a w ogóle kupowanie jest mi tak obce, że gdyby nie było ze mną Anny, skończyłoby się na niczym lub na rozdaniu nadmiaru pieniędzy biednej rodzinie i paru przyjaciołom. (...)

17 X 1956. Środa (...)

Pojechałyśmy z Anną i p. Hanią wedle umowy do owego biura pośredniczącego w handlu nieruchomościami, a ogłaszającego w "Życiu Warszawy" willę w Komorowie, która wydała nam się warta obejrzenia.(...)

15 XI 1956. Piątek

Rano Anna jedzie do Komorowa, by zobaczyć ową jakąś willę do kupienia. Dalszy ciąg zmiany stylu życia, ulegam lękowi, żeby nie uchodzić wobec najbliższego otoczenia za fajtłapę i niedołęgę. (...) Anna (...) opowiada o owej willi. Jest rzeczywiście zakrojona na luksusowe wyposażenie, ale w surowym stanie, dalekim od wykończenia, tylko hall i jeden pokój są z grubsza otynkowane. Annie właściwie spodobał się tylko sam Komorów i piwnice owego domu, ale mówi, nie bez lekkiej pogardy na mnie patrząc, że ona kupiłaby to natychmiast z zamkniętymi oczyma. Więc tak będę musiała pewno zrobić, a czy doczekam wykończenia owej willi, to się jeszcze pokaże.(...)

20 XI 1956. Wtorek

(....) W niedzielę pojechałam z ową p. Jaźwińską do Komorowa. Oglądałam tę willę superkomfortową. Jest tak dalece niewykończona, że wydaje mi się bardzo droga, ale to, że sama mam ją wykańczać, raczej mi odpowiada. Nie lubiłabym mieć domu po kimś (oba mieszkania i na Polnej i na Niepodległości, miały mnie jako pierwszego lokatora, dom na Polnej, był właśnie świeżo wybudowany w 1917 r., a dom na Niepodległości świeżo po zniszczeniu wojennym zremontowany i przerobiony z biura na mieszkania). Jestem już znudzona i zmęczona tymi sprawami i gotowa jestem ową willę jak najprędzej kupić, żeby się pozbyć myślenia na ten temat. Może kiedyś polubię ten domek i ogródek, na razie budzi we mnie wstręt, jak i ci ludzie, co mi go sprzedają, stali mi się obrzydli i cała ta transakcja. Mogłabym na ten temat napisać nowe "Noce i dnie", ale wśród tego harmidru i galimatiasu pewno już nic w życiu nie napiszę?. (...)


Komorów, róg ulic Poniatowskiego i obecnie M. Dąbrowskiej z widocznym w głębi osiedlem "Domeczek". Przełom lat 50/60 XX w.



22 XI 1956. Czwartek

Koszmarny dzień kupowania owego Komorowa. Robię to już z zamkniętymi oczyma, byle prędzej, byle nie uchodzić w oczach otoczenia za niedołęgę, byle mieć to już poza sobą. (...)
Wciąż wynajdują nowe przedmioty nieobjęte aktem kupna, za które trzeba płacić, a to jakieś deski, a to cement i wapno, a to węgiel w piwnicy, a to pralka, narzędzia ogrodnicze i inne niestworzone rzeczy. Takimi zabiegami można niemal podwoić cenę kupna, a odgraża się, że to wszystko zabierze(...) Zamieniam honorarium za "Pisma wybrane" na dom z ogródkiem, bo wykończenie tego domu i uporządkowanie zaperzonego ogródka zabierze tyle, co kupno. Anna będzie z tym miała dużo kłopotu, bo podjęła się przeprowadzić prowizoryczne dokończenie budowy w czasie, gdy będę w Nieborowie. (...)


Jedna z najbardziej znanych figur. Stoi na skrzyżowaniu dwu najpiękniejszych ulic naszej miejscowości alei Marii Dąbrowskiej i Starych Lip.



8 V 1957. Środa

W niedzielę pojechaliśmy naszym autem do Komorowa. Gdy ogród pozieleniał, okazało się, że nie ma ani jednego interesującego krzewu. Jabłonki nie mają ani jednego kwiatka jeszcze, więc w tym roku nie rozpozna się, jakie to gatunki, co wyciąć, a co zostawić. Bo Jaźwiński, snadź mieszczuch, drzewa owocowe sadził nieprawdopodobnie gęsto, człowiek bez wyobraźni. Ale powtarzamy sobie słowa Marka Aureliusza, że jedyną godziwą własnością jest willa, gdyż dochodu nie przynosi, a wciąż trzeba do niej dokładać.(...)

1 VI 1957. Czwartek

Rano Anna z p. Hanią poszły do "Ładu" kupować meble do Komorowa. Anna jest rzeczywiście dobrodziejem, że jej się chce dla mnie tym zajmować. W zamian ja postanowiłam absolutnie do niczego się nie wtrącać, aby jej niczym nie drażnić. (...)

--------------------------

Teksty wybrała
Lucyna Terlecka



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.