Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr110/05

Czego chcesz od nas Panie... Potrawy Danuty i Włodzimierza Puszkarskich

Komorów od kuchni

nr 6 (111) z 25 XII 2012r. /str. 28-31




Pali się ogień w kominku, trzaskają wysuszone szczapy, pachnie świeżo zaparzona herbata, na stole kuszą słodkości. I chociaż za oknem listopadowy wieczór, to atmosfera w domu Danuty i Władysława Puszkarskich jest prawie świąteczna.


- Na święta też rozpalimy ogień w kominku. - mówi pani Danusia, grzejąc ręce przy ogniu. - Dzień przed Wigilią przystroimy drzewko, będzie pachniał wigilijny barszcz, pod drzewkiem ułożymy prezenty. Będzie jak co roku: przyjadą obie babcie, brat z bratową i synem. Będziemy dostawiać krzesła do stołu, kolędować, krążyć z opłatkiem od jednej osoby do drugiej i składać życzenia - ten ostatni zwyczaj to chyba najpiękniejszy moment wigilijnego wieczoru: to najważniejsze dotyczy oczywiście zdrowia. Drugie z kolei - żeby mieć marzenia i je realizować. Będziemy też sobie życzyć miłości i mądrości.
- Mądrość? Czym jest mądrość? - odpowiada pytaniem na pytanie pan Włodek. - Dla mnie to umiejętność połączenia różnych sfer życia - rodzinnej, zawodowej, osobistej. To rozwój każdego, ale i umiejętność odpoczynku, dojrzewanie z latami.
Będzie jak co roku: znowu wystygnie barszcz, zakręcą się w oczach łzy, ale niczego innego, niż tej powtarzalności, nie pragną.


Słoneczna niedziela 27 maja 2007

Taki właśnie powtarzalny miał być Dzień Matki w maju 2007 roku. Święto wprawdzie wypadało w sobotę, ale rodzina postanowiła obchodzić je dzień później. Wszystko było z góry ustalone, zaplanowane. Obie mamy zostały zaproszone na rodzinny obiad. Pani Danusia szykowała w kuchni dania, ale zaczynała się denerwować, bo Mateusz, który tylko na chwilę wyszedł z kolegami na basen, jeszcze nie wrócił. Prawie spanikowała, kiedy bez skutku wybierała numer jego komórki i komórek kolegów - już wiedziała, że coś musiało się stać. Kiedy wreszcie któryś z kolegów oddzwonił, że z Mateuszem jest źle, to w tym jednym momencie świat się im zawalił. Stało się najgorsze: Mateusz skoczył na główkę do basenu, w którym był tylko metr wody...
Do dziś jest sparaliżowany od pasa w dół. To cud, że żyje, mówi, myśli, że dziś jest studentem drugiego roku prawa i ma średnią ocen powyżej cztery, że uczy się wspaniale i zdaje wszystkie egzaminy. Mimo wypadku jest towarzyski, pogodny i głęboko przeświadczony, że wszystko w życiu jest po coś, ma jakiś cel, czemuś służy. I próbuje to swoje nowe powołanie odkryć.
Wtedy, w tę piękną niedzielę, w ten Dzień Matki 27 maja 2007 roku, ich życie przewartościowało się. Zobaczyli też, że nie są sami, że obcy ludzie pytają, jak można pomóc.


Podziękowanie dla mieszkańców Komorowa

- W tym miejscu chcę podziękować mieszkańcom Komorowa za ogromne wsparcie, jakie dostałam w dramatycznych chwilach po wypadku Mateusza - mówi z mocą pani Danusia.
-Zupełnie nieznajome osoby przysyłały mi esemesy: "będzie dobrze, trzymajcie się, wierzymy, że to jest po coś, modlimy się, jesteśmy z wami".
- Boże, jak ja tego wtedy potrzebowałam. Tego poczucia, że chociaż świat się wali, to nie jestem sama.
Pani Danusia przeżywa tamte chwile, jakby były wczoraj. Nie chce do nich wracać i jednocześnie nie może o nich nie powiedzieć.
- Tylko człowiek, którego spotka nieszczęście, wie, ile znaczą takie gesty. To wsparcie duchowe było niesamowite. Odprawiona została msza święta za zdrowie Mateusza, ludzie modlili się w jego intencji. Była też zbiórka pieniędzy na leczenie syna. Zbierały nawet przedszkolaki, które zorganizowały piknik, a zebrane pieniądze oddały na pomoc Mateuszowi.
- Ja sama modliłam się do świętej Rity z Casci. Dostałam tę modlitwę i do dziś wierzę, że po niej nastąpił przełom u Mateusza. Udało nam się dwa lata temu pojechać z synem do Włoch i odwiedziliśmy grób świętej Rity, klasztor, miejscowość.


Stawiać życiu dobre cele

- Może paradoksalnie to wydarzenie otworzyło nam oczy i serca na innych - zamyśla się pan Włodek.
- Bo nasze życie po skoku Mateusza jest na pewno inne, bardziej świadome. Cenimy każdą chwilę, czujemy, że wszystko w życiu jest po coś, ma jakiś wyższy cel. I to wydarzenie również nie jest bez celu, a cała sztuka w tym, żebyśmy go odkryli i zrealizowali.
- Czytam ostatnio Biblię i tam znajduję siłę - mówi pan Włodek.
- Czy dziś jesteśmy bardziej wrażliwi na innych? - Niechętnie o tym mówią, ale byli jednymi z pierwszych, którzy odpowiedzieli na apel i zorganizowali pomoc dla powodzian.
Pani Danusia lubi rozpieszczać swoich mężczyzn. - Mam w domu sportowców, więc wiem, że muszę ich nie tylko karmić, ale i odżywiać - mówi z uśmiechem. - Dogadzam im: wyciskam soczki, gotuję trzydaniowe obiady. Porobiłam latem słoiki i teraz to już raz dwa - z zupą czy sosem nie ma problemu. W słoikach są kompoty, powidła, wisienki. Nie kupujemy mrożonek, bo są drogie. To, co mogę zrobić sama, robię w domu, bo dzięki temu wiem, co jem. Obiad musi rozpoczynać zupa. Pomidorowa jest ulubioną zupą, ale chętnie jemy też cebulową francuską, brokułową. Zupa to przekąska. Na drugie danie najczęściej jest spaghetti z różnymi sosami. Lubimy te chwile, kiedy siadamy wspólnie do stołu. Tak dopasowujemy grafik obiadów, żebyśmy wszyscy mogli się przy nich spotkać. Nie zawsze tak się udaje, bo każdy ma swoje zajęcia, ale te chwile są dla nas ważne.


Sportowe plany i wigilijne marzenia

Na głównej ścianie w salonie, na wprost kominka, lśnią ustawione w rzędach puchary. Wszyscy chłopcy to sportowcy. Zaczęło się od pana Włodka - był kadrowiczem w jeździe szybkiej na lodzie w latach siedemdziesiątych. Trenował tę dyscyplinę przez wiele lat.
Trzej synowie: Mateusz, Piotr i Aleksander od dziecka ćwiczyli jazdę na łyżwach, ale też kolarstwo, jazdę na wrotkach, sporty wytrzymałościowe. - Sport ćwiczy ciało, hartuje ducha i pomaga w życiu. - mówi pan Władek. - Sportowcy nie roztkliwiają się nad sobą, stawiają sobie cele i je realizują. Wiedzą, że do wyników i sukcesów dochodzi się ciężką pracą i wytrwałością. Trenuje się, żeby zwyciężać. I nawet kiedy nie zdobywa się medalu, każdy start to zwycięstwo nad sobą, swoją słabością. Kto wie, czy to nie ważniejsze? Sport daje siłę i wiarę w siebie.


Codziennie zrób trochę

Mateusz do wypadku studiował na AWF-ie. Dziś jest studentem drugiego roku prawa. Wszystko musi opanować pamięciowo. Pracuje ciężko, zdaje wszystkie egzaminy ustnie i ma średnią powyżej cztery. Marzenia? Mateusz ma ich wiele, niektóre już realizuje, ale pani Danusia nie chce zdradzać planów syna. Swoją słabość przekuwa on w siłę. Jest już dla wielu osób pozytywnym bohaterem. Daje innym siłę i wiarę. Ma też swoją filozofię: "Bez względu jak jest źle, czy jak ciężko będzie - mnie się uda". Ważna jest dla niego codzienna dyscyplina, takie "codziennie zrób trochę".
Piotr ma 27 lat - skończył AWF, trenuje łyżwiarstwo i pracuje z ojcem w rodzinnej firmie Wadex. Jego wigilijne marzenie to takie, żeby wystartować na olimpiadzie. Był w kadrze, wielokrotnie zdobywał medale Mistrzostw Polski Juniorów. Intensywnie ćwiczy i chce być znowu najlepszy. Marzy, aby być w kadrze i ciężko pracuje, żeby to miejsce wywalczyć.
Osiemnastoletni Aleksander to najmłodszy syn. Jest typowym marzycielem. Od września jest uczniem maturalnej klasy w zakopiańskiej Szkole Mistrzostwa Sportowego, mieszka w internacie. Wielokrotnie startował w pucharach świata juniorów jako reprezentant Polski. Trenuje łyżwiarstwo, wyjeżdża na zgrupowania. Jego marzeniem jest założenie szkoły nurkowania. Zrobił już kurs nurkowania za własne oszczędności. Trenuje też rower szosowy i jazdę na wrotkach - takie sporty wytrzymałościowe.
- Nasza rodzina ma wciąż ma plany, marzenia, stawia sobie cele - mówi pani Danusia, która wierzy w sukces małych kroków, w takie "codziennie zrób trochę".


Medal dla Mateusza

- Pamiętam taki dzień - wspomina ostrożnie pani Danusia - ostrożnie, żeby się tylko nie rozpłakać. - Minął rok od wypadku. Piotrek startował na Stegnach w mistrzostwach Polski. Widzieliśmy, ile wysiłku włożył w przygotowania. Wiedzieliśmy, że pojedzie dla Mateusza, który tego dnia był po raz pierwszy od wypadku w miejscu, w którym trenował od 15. roku życia. Piotrek wygrał ten wyścig i odbierając medal, przy wszystkich zadedykował go właśnie Mateuszowi.
- Chociaż każdy z trójki synów jest inny i mają różne charaktery, to w takich momentach stają za sobą murem. Sprawiają, że czujemy się dumni i szczęśliwi.



Czego chcesz od nas Panie…

- Pomaga nam w życiu miłość do siebie nawzajem, do naszych pasji, tego co robimy, naszego domu, ludzi - wspaniałych ludzi, których spotykamy na swojej drodze - tak pani Danusia odpowiada na pytanie, skąd biorą tyle sił.
- To, co się zdarzyło, zdarzyło się to po coś - głośno zastanawia się pan Włodek. - I cała nasza odpowiedzialność tkwi w tym, by odkryć po co. Wypadek Mateusza to nie jest nasz krzyż, nieszczęście czy zły los. Zastanawiam się nieraz nad słowami Pieśni Jana Kochanowskiego "Czego chcesz od nas, Panie?". Bardzo mocno czujemy się jako rodzina obdarowani przez Los.
- Wierzymy, że Mateusz był ratowany przez Boga i ma jakieś ważne zadanie do wykonania - mówi pani Danusia. - Miejsce, w którym jesteśmy, to też palec Boży. Była taka noc, kiedy zostałam w szpitalu i gdyby nie to, Mateusz by nie żył. Wszystko, co się dzieje, dzieje się dla naszego dobra.
- Czy się modlimy? Tak. Ja codziennie odmawiam różaniec - mówi pan Władysław. - Znajduję w nim siłę. Czasami łapię się na tym, że mi podczas modlitwy tyle dobrych myśli przychodzi, że chyba powinienem je zapisywać - żartuje - Coś jest w tym, że człowiek omadla różańcem, tymi zdrowaśkami, swoje życie i swoje sprawy. Nie bronię się przed wypuszczeniem myśli w tym czasie, bo to jest jakieś inne myślenie, takie rodzenie się Bożych myśli - jak Boże Narodzenie.

--------------------------

Wysłuchała: Urszula Imienińska





Potrawy, które znajdą się na naszym wigilijnym stole:





PRZEPIS NA PIERNIK BABCI KRYSI


SKŁADNIKI:
1 szklanka cukru pudru, 5 jaj, 1/2 kostki masła, 1 szklanka miodu, 1/2 kg mąki, 1 przyprawa do piernika, 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej, 1 szklanka pokrojonych bakalii, 2 łyżki cukru

PRZYGOTOWANIE:
Przyprawę do piernika, sodę oczyszczoną, pokrojone bakalie i 2 łyżki cukru przypalić na brązowo w garnku, rozprowadzić odrobiną wody, aby uzyskać płynną konsystencję. Cukier puder utrzeć z żółtkami i masłem, dodawać stopniowo przesianą mąkę, sodę, karmel z przypalonego cukru, przyprawę do piernika i miód, następnie ubitą pianę z białek. Na końcu dodać bakalie. Gdy masa okaże się za gęsta, można dodać trochę ciepłego mleka. Piec w średnio nagrzanym piekarniku ok. 45 minut. Najlepiej sporządzić około miesiąca przed planowanym podaniem.





KARP W GALARECIE


SKŁADNIKI:
3 głowy karpia, wyporcjowane i oczyszczone z ości dzwonka lub filety - ok. 60-70 dkg, 15 dkg marchwi, 10 dkg pietruszki, 20 dkg cebuli, 2 łyżeczki soli, 2 łyżeczki cukru, 2 dkg żelatyny. Pieprz, kwasek cytrynowy, 1,5 dkg rodzynek, 4 białka, zielona pietruszka

PRZYGOTOWANIE:
Wrzucić łby do garnka, zalać wodą tak, żeby je przykryć, gotować do miękkości przez ok. 1,5 godziny. Posolić. Po ugotowaniu wyjąć je i położyć na warzywach, a przygotowaną rybę gotować w wywarze przez ok. 5-6 min. - do miękkości. Wyjąć delikatnie rybę, ewentualnie usunąć pozostałe jeszcze ości, ułożyć w salaterkach, wywar odcedzić. Marchew pokroić w krążki, ułożyć w salaterkach obok ryby do dekoracji. Posypać rodzynkami. Żelatynę namoczyć, 4 białka ubić na pianę. Wywar odcedzić bardzo dokładnie (można przez gazę). Doprawić do smaku solą, cukrem i kwaskiem cytrynowym. Żelatynę z ubitą pianą dodać do wywaru, mieszając zagotować. Wywar przykryć, odsunąć z ognia i po sklarowaniu przecedzić przez gęste płótno. Gęstniejącą galaretą zalać rybę i udekorować zieloną pietruszką.





ZUPA GRZYBOWA


SKŁADNIKI:
3 dkg grzybów, 25 dkg włoszczyzny (bez kapusty), 4 dkg masła, 3 dkg mąki, 1 i 3/4 l wody, sól

PRZYGOTOWANIE:
Grzyby starannie opłukać, zalać zimną wodą, dodać cebulę, przyprawy, gotować. Gdy grzyby będą półmiękkie, wywar osolić, włożyć oczyszczoną włoszczyznę, dogotować. Z masła i mąki przyrządzić zasmażkę "na jasnozłoto". Rozprowadzić zimnym wywarem na jednolitą, rzadką masę. Wlać do zupy, zagotować. Dodać pokrojone grzybki, osolić. Podawać z łazankami.


ŁAZANKI


SKŁADNIKI:
10 dkg mąki, 1 jajko, szczypta soli

PRZYGOTOWANIE:
Ciasto zagnieść, rozwałkować i pozostawić na 20 min. do przeschnięcia. Łazanki otrzymuje się przez pokrojenie poprzecznie zwiniętego rulonu ciasta na jednocentymetrowe paski i następnie pokrojenie tych pasków w kwadraciki. Gotowe łazanki rozrzucić na stolnicy do wyschnięcia. Życzymy smacznego oraz Zdrowych, Wesołych, Pogodnych i Rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia!



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.