Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr80/08

Z wiarą pod górkę

Między słowami

nr 2 (80) z 22 III 2008r. /str. 15




Wiara jak ziarnko gorczycy. Mało? Dla mnie nieosiągalne marzenie. Nawet jak pół ziarnka, nawet ćwierć - nie żeby od razu przenosić góry, ale chociaż żeby samemu nie wznosić przed sobą większych i mniejszych pagórków i kopczyków. Czepki bard, Jaromir Nohavica, twierdził nawet w filmie "Rok diabła", że całe życie człowieka polega na wspinaniu się na kopiec - aż do punktu na szczycie, w którym wszystko się sypie i leci się już tylko w dół, w przepaść, bez możliwości odwrotu. Wizja pesymistyczna, aczkolwiek dość zabawna, zważywszy na fakt, że w teorii czeskiego muzyka człowiek funkcjonujący prawidłowo nigdy nie osiąga szczytu swoich możliwości. I zapewne taki człowiek niczym nie różniłby się od mitycznego Syzyfa, gdyby nie fakt, że paradoksalnie dzięki temu, że nie dociera na sam wierzchołek kopca, jest po prostu szczęśliwy.
Ekspansywna amerykańska kultura przywiała do Europy modę na sukces - wizję życia jako ciągłego dążenia naprzód, przeskakiwania kolejnych szczebelków społecznej drabiny, wyznaczania sobie coraz to nowych celów i osiągania ich. Lepszy dom, lepszy samochód, lepsze zarobki, a w co barwniejszych przypadkach również młodsza żona, albo i kochanka. Jakże stereotypowym przykładem tej tendencji jest Lester Bernard, bohater niezapomnianego "American Beauty" Sama Mendesa... Wyzwolenie z okowów mieszczańskiej pseudomoralności, dulszczyzny i stagnacji poprzez kult młodości, nowe auto i umizgiwanie się do cheerleaderki z klasy własnej córki? Dość osobliwa i schizofreniczna sytuacja z punktu widzenia żonatego czterdziestolatka... Dla bohatera filmu nie do pomyślenia było, że nie można już zejść do podnóża kopca, że trzeba wciąż się wspinać równym, miarowym tempem. Czyżby oczekiwał tego, że gdzieś w nasypie ziemi i gruzu komuś przyszło do głowy skonstruować windę? Że jak gdyby nigdy nic zjedzie parę pięter niżej i dostanie drugą szansę? Doprawdy, zaskakująca naiwność, która w amerykańskim kinie powinna skończyć się co najwyżej na "Peggy Sue wyszła za mąż".
A przecież wzorzec pozytywnego zachowania był niesłychanie prosty i ogólnodostępny - a gdyby tak dokonać gigantycznego przewartościowania, porzucić doczesność i złamać wszystkie zasady, by ustanowić nowy świat, nową jakość? Na taki radykalizm pozwolił sobie tylko jeden człowiek - i chyba dobrze na tym wyszedł, skoro, jak to się teraz modnie mówi, fejm pozostał. Bądźmy szczerzy, czy ktokolwiek dostrzega sens śmierci Lestera Bernarda? Za co umarł, jak umarł? Zastrzelony w wyniku fatalnej w skutkach omyłki, absurdalnego zbiegu okoliczności. Gdyby poszedł drogą Jezusa, mógłby chociażby w minimalnym stopniu osiągnąć świadomość, że nawet z tak nieatrakcyjnego wydarzenia, jak śmierć, można uczynić wartość ponadczasową, trudną do wykorzenienia nawet w czasach "satysfakcji, kruchej więzi i modnej empatii", jak śpiewa Artur Rojek.
Wspomniane w pierwszym zdaniu ziarnko gorczycy to naprawdę celna metafora - nie dość, że znakomicie ukazuje proporcje, to jeszcze idealnie odzwierciedla metodę, jaką Bóg stosuje wobec nas. Trącająca banałem niczym papieskie kremówki przypowieść o siewcy zaskakująco wiele wyjaśnia. Nawet w chwilach oddalenia, zwątpienia, poszukiwania u innych źródeł, daje o sobie znać ziarno zasiane na długo wcześniej. I pomimo, że nie zawsze o nim pamiętamy, wiemy, że kiełkuje, aby dać stokrotny plon. Tak samo jest z wiarą
- świadomość posiadania tego daru może być znikoma, ale cała tajemnica zalega gdzieś w niezbadanej podświadomości. W zakamarkach, których nie da się objąć ludzkim umysłem
- i bardzo dobrze, bo wiara oparta na logicznych przesłankach nie byłaby już wiarą sensu stricto. Ba, nie byłaby wiarą w ogóle!
I na koniec zagadka: ciekaw jestem, ilu czytelników "Magazynu Parafialnego" potrafi wymienić główne prawdy wiary. Podejrzewam, że niewielu. Przyznaję się bez bicia - ja też musiałem przed pisaniem tego felietonu odświeżyć pamięć przy pomocy źródeł pisanych. Uspokajam jednak tych, którzy z duszą na ramieniu przeszukują domowe archiwa w poszukiwaniu książeczki pierwszokomunijnej: gdy dotrzecie do rzeczonego tekstu, zauważycie, że wszystkie te prawdy są dla Was tak oczywiste, że aż wstyd uczyć się tego na pamięć. Ale rozważyć nie zaszkodzi.


--------------------------

Michał Szkodziński



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.