Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści.

Święcone w staropolskim dworze

Felieton z cyklu - "Wokół tradycji

- MP nr 2 (87) z 5 IV 2009r. /str. 6

źródło zdjęcia: http://pl.wikipedia.org/
Święcenie pokarmów XIX wiek


Kiedyś słowo "święcone" oznaczało cały zestaw potraw, jakie szykowano na stół wielkanocny. W tym słowie zawarta jest też pamięć obrzędu, który nakazywał to wszystko święcić. We dworach szykowano i ozdabiano cały stół. O obfitości staropolskiego święconego krążą legendy; było nie tylko dużo i smacznie, ale także malowniczo. Oto fragment niepublikowanych pamiętników Bogusława Zaleskiego z przełomu XIX i XX wieku. Działo się to na Kresach Wschodnich:
"W pokoju obok jadalnego ustawiano długi stół przykryty długim białym obrusem, zwisającym do podłogi, ubranym widłakami i barwinkiem. Na stole kwiaty, a przy nich biały baranek z cukru z krzyżem i czerwoną chorągiewką. Ustawiona prefuzja doskonałego jedzenia: głuszec pieczony z przypiętym łebkiem, skrzydłami i wachlarzem, dwa cietrzewie też z przypiętymi łebkami o czerwonych kolorach brwi, skrzydłami i lirą, indyk pieczony z doskonałym rodzynkowym farszem, prosię z rumianą skórką i kolorowym jajkiem w pysku, ogromna szynka z nadkrojoną i uniesioną, przypiętą goździkami skórą, wędzony łeb świński (to właściwie już tylko dekoracja), pieczeń wołowa, barania i cielęca ze znakomitymi borówkami, wędzone soczysta polędwica i pachnące dymem jałowcowym kiełbasy, doskonałe pasztety. Do tego rozmaite sosy - cumberland, majonez, tatarski, zimny chrzanowy, różne sałatki, tradycyjny biały ser, tzw. nieboszczyk z wpiętą gałązką barwinku. Ze słodkich ciast: torty w większej ilości: zazwyczaj orzechowy, wiedeński, tzw. szary - migdałowy, dalej mnóstwo mazurków, w tym oczywiście wspaniały cygański, królewski, pomarańczowy, bakaliowy, kruche z rozmaitymi masami i różne inne. Na rogach stołu piętrzyły się wysokie baby szafranowe z lukrowanymi na biało czapami. Świeża zielona sałata i rzodkiewki, dużo farbowanych jaj, wszystko udekorowane barwinkiem. Stół nie tylko pod względem smakowym, ale i kolorystycznym wyglądał naprawdę pięknie."
Taki stół był w całości święcony przez księdza proboszcza, który przyjeżdżał po mszy świętej i zostawał już na śniadaniu. Autor wspomnień mówi, że stół stał w pokoju obok jadalnego i każdy z biesiadników brał talerz, obchodził stół i nakładał sobie to, na co miał ochotę i co tylko mógł zjeść. Dziś powiedzielibyśmy, że był to zimny bufet.
Powinniśmy jednak pamiętać, że w tamtych czasach Wielki Post traktowano poważnie i całe 40 dni nie jedzono mięsa i starano się ograniczać. Tym bardziej cieszono się obfitością święconego.
Autor wspomina również, że przez dwa dni świąt wielkanocnych wszyscy pracownicy majątku wraz z rodzinami byli na utrzymaniu dworu. Otrzymywali każdego dnia dwa świąteczne posiłki, do tego piwo i wódkę. Oznacza to, że trzeba było przygotować przyjęcie na około 250 osób. O skali tego przedsięwzięcia niech świadczy dostawa mięsa - jednego roku było tego 70 prosiąt i 40 tzw. "tyłków cielęcych". Oczywiście też farbowano jajka - dla całego dworu 30 kop, czyli 1800 jajek! W Wielki Piątek rozpalano, więc duży ogień na kominku w garderobie, na ogniu stawiano wielkie garnki z wodą o rozmaitych kolorach i do nich wkładano umyte wcześniej jajka. Po wyjęciu, gdy były już suche, nacierano je skórką od słoniny, aby błyszczały i układano według kolorów do koszy i skrzynek. Już wtedy krążyły nad nimi dzieci, przyglądając się i zastanawiając, które z nich ma najtwardszą skorupkę. Każdy bowiem chciał wygrywać, kiedy przyszła pora na bicie jajek. Była to zabawa polegająca na tym, że jedna osoba trzymała w zwiniętej dłoni pisankę tak, by wystawał tylko czubek, a druga uderzała w nie czubkiem swego jajka. Ten, który miał mocniejsze jajko wygrywał. Drugą popularną zabawą było toczenie kolorowych jajek po pochyłej desce. Zwyciężał ten, którego jajko poturlało się najdalej.
Święta wielkanocne były ważnym, rodzinnym wydarzeniem w ciągu roku. Było inne jedzenie, inne zapachy, odświętne ubiory i wyjątkowe zajęcia. Przyjeżdżały dzieci ze szkół, aby spędzić ten czas razem z najbliższymi, czasem zapraszano dalszą rodzinę, czasem jeżdżono z wizytą w sąsiedztwo. Wspólnie grano, śpiewano, spacerowano i grano w karty. Po prostu świętowano.

--------------------------

Irena Domańska-Kubiak



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.