Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr92/09

Nie uczyłem się polskiego

Rozmowa z Michałem Bubienem

- MP nr 7 (92) z 24 XII 2009r. /str. 6-8




Michał Bubien z WSD w Warszawie, choć nigdy nie uczył się polskiego, włada nim biegle. Obecnie przygotowuje się do służby kapłańskiej, którą pragnie pełnić w swoim rodzinnym kraju, na Białorusi.

Michał, jak wygląda Boże Narodzenie w Twoim rodzinnym kraju?
Nie da się określić obchodów świąt Bożego Narodzenia jednym słowem, ponieważ każdy region posiada jakieś swoje, tylko jemu właściwe tradycje i zwyczaje. Inna atmosfera świąt będzie w Warszawie, a jeszcze inna, powiedzmy w Wejherowie na Kaszubach. Tak samo i na Białorusi - pewne elementy, tradycje będą właściwe Grodzieńszczyźne - gdzie się urodziłem - przepojonej piękną liturgiczną tradycją wileńską, a jeszcze inaczej będzie obchodziła święta Ziemia Mohylewska, gdzie bardziej się odczuwa wpływ kultury rosyjskiej i prawosławnej.
Osobiście dla mnie najbardziej znamiennym elementem świąt jest Wigilia, Opłatek i Pasterka. Te rzeczy pamiętam z dzieciństwa. Na święta Bożego Narodzenia cała moja rodzina tradycyjnie zbiera się u dziadków. Owszem, może nie zawsze ta wigilia odbywała się pod śpiew kolęd, ale opłatek, wspólna kolacja i modlitwa przy wspólnym stole - to było zawsze. Pamiętam, że się czekało na koniec kolacji, bo po niej razem z babcią jechaliśmy do Kościoła, odległego o 10 km od naszej wsi na pasterkę. Trudno to wytłumaczyć, ale już wtedy małe pięcioletnie dziecko, coś ciągnęło do kościoła, coś szczególnego było w tej szopce.
Dzisiaj, kiedy sytuacja Kościoła na Białorusi jest znacznie lepsza, to raczej staramy się opowiadać młodemu pokoleniu o prawdziwej wigilii, a zwłasnej obserwacji widzę, że w corazwiększej ilości domów przy choince pojawia się szopka betlejemska.

Co to znaczy, że dzisiaj sytuacja Kościoła na Białorusi jest lepsza? Jak można opisać religijność Białorusinów?
Mówiąc o Białorusi, zawsze trzeba pamiętać o różnicy między Białorusią wschodnią i zachodnią. Na zachodzie Białorusi przeważają katolicy, tutaj zawsze łatwiej było z obecnością księży, a więc i z drogą do Kościoła.
Mimo wszystko, mogę powiedzieć, że Białorusini - naród bardzo pobożny. Tak jak w Polsce, bardzo mocno odczuwa się tam pobożność Maryjną. W sposób szczególny dobrze to widać latem, kiedy tysiące pielgrzymów zmierzają do Budsławia, Trokiel czy Brasławia.
Jak już wspominałem wyżej, w naszym domu od małego widziałem obraz Matki Miłosierdzia. Czasami słuchałem opowiadań babci, jak to ona w dzieciństwie pieszo szła z koleżankami do Ostrej Bramy, stamtąd na Kalwarię Wileńską i z powrotem do domu. Pamiętam, że kiedy sam wybrałem się po raz pierwszy na pielgrzymkę do Ostrej Bramy (co roku z Białegostoku w sierpniu wyrusza ekumeniczna pielgrzymka), po przybyciu na miejsce po prostu uklęknąłem i rozpłakałem się ze szczęścia. Dla mnie to nie był tylko spacer, wycieczka - było to właśnie podtrzymywanie czegoś, o czym usłyszałem od moich dziadków.
Ogólnie, jeżeli chodzi o podejście do tradycji, to należy wziąć pod uwagę czas komunizmu, który zrobił swoje. Zdaje się, że pokolenie moich rodziców (urodzeni w latach 50-60 poprzedniego stulecia) dopiero terazodkrywają Kościół. Niestety, w swojej młodości byli oni w dużej mierze pozbawieni Kościoła i religijnego wychowania, dlatego teraz bardzo ważnym elementem są msze św. i różne formy duszpasterstwa w języku białoruskim, skierowane nie tylko dla młodzieży, ale i do średniego pokolenia.


Co robisz w Polsce? Dlaczego trafiłeś do WSD w Warszawie?
Do Polski po raz pierwszy przyjechałem mając 10-11 lat. Wtedy wszystko się zaczęło. Od razu chcę zaznaczyć, że nigdy specjalnie nie uczyłem się języka polskiego. Jako dziecko raz i drugi przyjechałem na kolonie, i słuchałem, jak tu się mówi, a że w kościele msza i katecheza zawsze były po polsku, zacząłem bardziej się wsłuchiwać i zapamiętywać różne słówka. Później byłem ministrantem, lektorem, zacząłem czytać podczas mszy i jakoś poszło.
W mojej parafii rodzinnej przezdłuższy czas pracowali ojcowie pijarzy, od nich usłyszałem o św. Józefie Kalasancjuszu - założycielu Zakonu Pijarów, a w ostatnich latach szkoły bardziej udzielałem się w parafii i zrozumiałem, że to chyba moje powołanie.
Poprosiłem ówczesnego prowincjała o wstąpienie do zakonu i... przyjechałem do nowicjatu w Rzeszowie. Po złożeniu pierwszych ślubów zakonnych studiowałem w Krakowie, miałem praktykę na Kaszubach (tam ostatecznie zakochałem się w pięknie regionu) i w Warszawie na Siekierkach. Poznając coraz bardziej charyzmat pijarski zobaczyłem, że można połączyć funkcję nauczyciela i kapłana - przekazywać wiedzę i własne świadectwo wiary. Ostatecznie, po czwartym roku studiów postanowiłem, że jednak chcę zostać na Białorusi i poprosiłem księdza arcybiskupa Tadeusza Kondrusiewicza o przyjęcie mnie do diecezji Mińsko-Mohylewskiej, a po jakimś czasie dowiedziałem się od Księdza Arcybiskupa, że dzięki uprzejmości warszawskiego Arcybiskupa i Księdza Rektora seminarium mogłem dalej studiować w Warszawie. Tutaj kończę studia, uczę się języka litewskiego na Uniwersytecie Warszawskim i najważniejsze - pomagam w parafii w Komorowie!!!
W tym roku kończę studia i wracam na Białoruś. Cieszę się, że przez wszystkie te lata miałem możliwość zobaczyć, jak funkcjonuje Kościół w Polsce. Myślę, że to wszystko bardzo mi się przyda, w służbie Kościołowi na Białorusi.




Dlaczego chcesz zostać kapłanem?
Dlaczego wybrałem stan duchowny?
Do końca nie odpowiem na to pytanie. Powołania nie da się określić jakąś definicją. Jest to zawsze rzeczbardzo osobista, którą się przeżywa na swój sposób. Ważną rolę w tym wszystkim odegrały świadectwa księży, których spotkałem na swojej drodze - nic tak nie pociąga, jak osobisty przykład. Myślę, że po prostu w swoim czasie spotkałem kogoś, kto pomógł mi odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa. Wiem na pewno, że nie żałuję dokonanego wyboru!
Dla mnie kapłaństwo - to nie tylko służba w kościele. Kapłan, to ktoś, kto jest we wspólnocie wiernych, z niej się wyprowadza, a jednocześnie tę wspólnotę prowadzi i za nią odpowiada, dlatego ważna w kapłaństwie dla mnie jest szczerość, własny przykład przeżywania wiary, no i otwartość na ludzi, a szczególnie na ludzi młodych i na dzieci.

Dużo się modlicie w seminarium?
Czy taka systematyczna modlitwa nie nudzi się?

Modlimy się. Czy dużo? Nie wiem.
Ja nie spotkałem nigdy "miarki modlitewnej". W seminarium są modlitwy obowiązkowe - takie, kiedy gromadzimy się wspólnie w kaplicy. Są to modlitwy poranne - jutrznia, medytacja, modlitwa w ciągu dnia (przed obiadem), modlitwy wieczorne (nieszpory), codzienna wspólna eucharystia i modlitwa na zakończenie dnia, a poza tym codziennie mamy godzinną adorację Najświętszego Sakramentu, gdzie każdy może w ciszy spędzić tyle czasu przed Panem, ile potrzebuje. Ponadto, jest jeszcze modlitwa indywidualna, którą każdy z kleryków przeżywa sam na sam z Bogiem. Dlatego właśnie powiedziałem, że nie da się wyprowadzić jakiejś wspólnej "średniej modlitewnej".
Gdyby ktoś z czytelników był zainteresowany życiem w seminarium, to już dzisiaj serdecznie wszystkich zapraszam 25 kwietnia 2010 r. na Dzień Otwarty w seminarium. Wtedy każdy będzie mógł na własne oczy zobaczyć, jak się mieszka klerykom w Domu przy Krakowskim Przedmieściu.
Czy modlitwa jest nudna - to zależy tylko i wyłącznie od nas samych. Modlitwa - to moja osobista rozmowa z Bogiem. Rozmowa z Tym, który mnie stworzył i codziennie sprawia, że żyję, cieszę się, przeżywam, poznaję...
To tak jak rozmowa z prawdziwym przyjacielem, za którym się bardzo tęskni i czeka się na spotkanie z nim. Są sytuacje, kiedy bardzo ważna jest sama obecność takiego przyjaciela. Wtedy nie potrzeba słów - w takich sytuacjach przemawia cisza. Są i takie, kiedy po prostu chcę się mu wygadać. Tak i z Bogiem. Coś mi się udaje - idę Mu podziękować. Coś przegrałem w życiu - no cóż, zdarza się, widocznie tak trzeba było - również klękam na adoracji i mówię o tym Panu. Ja osobiście bardzo lubię adorację Najświętszego Sakramentu. Jest to czas, kiedy wpatrując się w Jezusa, mogę po prostu na Niego patrzeć, tak po prostu, w ciszy. Tylko On i ja.



W Komorowie przygotowujesz grupę młodzieży do sakramentu bierzmowania?
Nie wydaje Ci się, że osiągnięcie w wieku gimnazjalnym dojrzałości odpowiedniej do przyjęcia bierzmowania to jednak lekka przesada?

Ja bardzo lubię pracować z młodzieżą. Młodzież z komorowskiej parafii nie jest tu wyjątkiem. Co prawda, widzę się z nimi na razie tylko w niedziele, kiedy pomagam podczas mszy, ale uważam, że nie jest źle. Niektórzy z nich już nawet witają się ze mną, stojąc " na swoich miejscówach" przy kościele, jak mi to powiedzieli. A co do gimnazjalistów - oni są fajni. Nie wiem, kto dokonywał podziału młodych ludzi na grupy, ale uważam, że grupa, którą otrzymałem jest najlepsza (i to mówię całkiem poważnie)! W tym miejscu pozdrawiam serdecznie wszystkich przygotowujących się do bierzmowania z grupy "D".
Czy gimnazjum to dobry moment na bierzmowanie? Nie wiem. Są w tym pozytywy, są i negatywy. Uważam, że najważniejsze, to świadomość tego, kim się jest. Bardzo bym się cieszył, gdyby dzisiejsi gimnazjaliści rozumieli znaczenie bycia świadkiem Chrystusa i takimi byli. Tak naprawdę, to od nich - ludzi młodych - zależy jakim będzie Kościół jutro.
Dziękujemy za rozmowę.

--------------------------
Zespół redakcyjny Młodzieżowego Koła Dziennikarskiego




Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.