Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr93/10

Wymachując szabelką

I tak Bóg stworzył świat..., czyli okiem geologa

- MP nr 1 (93) z 17 II 2010r. /str. 25



Na początku roku, jak zwykle już od kilkunastu lat, rozległy się dźwięki nawołujące do ofi arności społeczeństwa. W zasadzie nie odmawiasz, ale gdy akurat nie masz pieniędzy na datek, honorowo podziękujesz za nalepkę lub odpadnie ci czerwone serducho wlepiane na tęgim mrozie, to łatwo staniesz się obiektem pościgu kolejnej grupki wolontariuszy. Może cię nawet spotkać szyderstwo lub niemiły komentarz, bo wielkie kwestowanie od lat przeradza się w wyścig ku rekordom, kto wylicytuje więcej, kto więcej zbierze. To wypacza ideę dobroczynności i przypomina kosztowną kampanię wyborczą w amerykańskim stylu, gdzie główny aktor lata po kraju samolotem. Ale pieniędzy dla chorych, potrzebujących dzieci, a dokładniej dla zniedołężniałego systemu służby zdrowia ponoć z roku na rok zbiera się coraz więcej.
Kilka dni później, gdy nie opadł jeszcze kurz po hucznej Orkiestrze, świat obiega wieść o dramacie na wyspie Haiti. Biedny, daleki kraj, ludzie na co dzień walczący z niedostatkiem wszystkiego zaskoczeni silnym trzęsieniem ziemi. Liche domy zamienione w kupy gruzu, wszędzie ranni, znikąd pomocy, panika, a nawet ludzkie hieny. Świat rusza ze wsparciem. Polska chce wysłać samolot z pomocą, ale przede wszystkim szykuje ekipę ratowników z psami do poszukiwania zasypanych, ale żywych ludzi. Czas liczy się najbardziej. Polscy ratownicy od razu zwarci i gotowi, ale wysłani z dużym opóźnieniem, przeczesują w tydzień skrawek tamtego kraju. Nikogo żywego. Frustracja, rozczarowanie, mówi się nawet o traumie tych, którzy mieli pomagać i ratować. Przed powrotem oddają miejscowym resztki swoich zapasów wody i żywności, potem psuje się polski rządowy samolot i kilkadziesiąt godzin Polacy siedzą tam głodni, sami czekając na pomoc techniczną. Ekipy meksykańska i japońska po kilku dniach, gdy innym zabrakło już nadziei, odnajdują jeszcze kilka żywych osób. Chwile radości na gruzach, które pogrzebały około 200 tysięcy ludzi (przypomina się tsunami w Azji sprzed kilku lat i podobne tysiące ofi ar).
Podczas, gdy ktoś potrząsa szabelką i robi medialny szum, Polska Akcja Humanitarna i Caritas zbierają fundusze dla miliona poszkodowanych Haitańczyków . Potrzebne są tylko pieniądze, bo wysyłanie darów rzeczowych na taką odległość i ich dystrybucja na miejscu mijają się całkowicie z celem. Transport darów samolotem jest zbyt kosztowny. Niektórzy wpłacają na podane konto, inni wysyłają choćby specjalnie ofrankowane sms-y, wszyscy poprzez media śledzą dramat Haiti.
W tym czasie w Polsce coraz silniej skutej mrozem nie latają medyczne śmigłowce ratownicze, bo zakupione paliwo nie gwarantuje, że silnik będzie pracował. Ktoś dolewał wody czy kupiono niewłaściwe paliwo? Bieda, bezmyślność czy niedopatrzenie? Od wielu już dni media donoszą o trudnościach na kolei, o awariach sieci energetycznych. W niektórych małopolskich wsiach od 2-3 tygodni nie ma prądu. To dramat, bo jak zaczerpnąć wody, wodociąg nie działa, niektórzy nie mają się jak ogrzać. Nie ma czym napoić zwierząt. Teraz niemal wszystko jest na prąd. Telewizor, który u nas działa, pokazuje świeczki, opatulonych ludzi, zmarznięte dzieci. Trzaskający mróz nie żartuje. Służby energetyczne nawet wspomagane przez wojsko w syzyfowej pracy odbudowują powalone słupy energetyczne. Pod ciężarem śniegu i siłą zamieci łamią się na druty kolejne drzewa. Za chwilę dowiadujemy się, że rzeka Bug rozlewa się szeroko jak nigdy dotąd, bo lodowy zator w korycie uniemożliwia normalny spływ wód. W środku srogiej zimy podtapiane są wioski, a ludzie uciekają w środku nocy z najcenniejszym dobytkiem, ratują swoje bydło.
Noclegownie dla bezdomnych, niedostępne dotąd dla nietrzeźwych, nadają sygnał, że w takie siarczyste mrozy nie odeślą nikogo, nawet pijaczka. Każdy może się ogrzać i coś zjeść. Widać, że sytuacja jest tragiczna: zimno zbiera żniwo śmierci nie tylko wśród bezdomnych czy zamroczonych alkoholem. Czasem umierają z wychłodzenia ludzie, których nie stać było na ogrzanie domu. Myśleli, że przetrwają i tę zimę. A tylko jednej styczniowej nocy zamarzło w Polsce 11 osób. Przytaczane dane podsumowują liczbę ofiar - już ponad 70. Czy można było im pomóc ? Czy aby pomóc potrzeba fanfar i latania samolotem?
I może tak, zamiast na widoku innych narodów wymachiwać szabelką, lepiej odłożyć ten oręż, chwycić siekierkę i drew dla jakiejś babinki narąbać na długą, mroźną zimę? Może schować szabelki, a wyjąć łopaty i napełniać worki piaskiem, bo wiosenna powódź tuż, tuż.

--------------------------

Wojciech Irmiński



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.