Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


MP nr 6 (98). Przejdź do spisu treści

Proboszcz z Kamesznicy - promotor trzeźwości

Rozmowa z księdzem prałatem Władysławem Zązlem - tegorocznym rekolekcjonistą


- MP nr 6 (98) z 19 XII 2010 /str. 7






Początkowo miał to być zwyczajny wywiad z księdzem rekolekcjonistą, jaki tradycyjnie ktoś z redakcji Magazynu przeprowadza na zakończenie nauk rekolekcyjnych. I rzeczywiście, w przededniu zakończenia rekolekcji umówiłam się z ks. prałatem Władysławem Zązlem na rozmowę.
Wcześniej trochę poczytałam w internecie na temat mojego przyszłego rozmówcy, przygotowałam parę pytań - reszta nasuwa się zwykle później, podczas wywiadu. Jednak gdy tylko zadałam pierwsze pytanie, szybko uświadomiłam sobie, że nasza rozmowa nie będzie zwyczajną wymianą zdań, którą potem można przedstawić w formie zgrabnego wywiadu. Ksiądz Władysław okazał się bowiem bardzo otwartym rozmówcą, który chętnie opowiada o sobie, swoich duszpasterskich inicjatywach i ludziach, których spotkał na swojej drodze życiowej.
A na dodatek we wszystko, co mówi, od czasu do czasu wtrąca góralskie powiedzonka, intonuje odpowiednie przyśpiewki albo recytuje góralskich poetów tak, jak czynił to podczas rekolekcji.
Wspaniale się go słucha, ale jak przelać na papier klimat tej niecodziennej rozmowy? A właściwie nie rozmowy, raczej barwnego monologu, przerywanego czasem moimi pytaniami, chociaż tu też muszę przyznać, że odpowiedzi często je uprzedzały.
W sumie nie powinno mnie to wcale dziwić, bo przecież miałam przed sobą człowieka, który od blisko 40 lat jeździ po Polsce głosząc nauki rekolekcyjne i konferencje. Ma ich na swoim koncie grubo ponad 150.

Sam się dziwię. To już trwa tyle lat i nadal mnie zapraszają. Widocznie taka jest potrzeba, więc jak trzeba, to trzeba.
Kiedyś obiecałem sobie, że pociągnę tak do sześćdziesiątki, a tu prawie siedemdziesiątka na karku, a ludzie nadal chcą mnie słuchać.

W tym co mówi o sobie jest jednak dużo pokory i poddania się woli Bożej. Kiedy pytam o receptę na udane rekolekcje, zaczyna opowiadać o księdzu Tischnerze, który swoje nauki chętnie ubogacał góralskimi przyśpiewkami, wykonywanymi przez towarzyszący mu zespół ludowy.

Wtedy pomyślałem sobie, że przecież ja sam mogę spróbować zaśpiewać.
Spróbowałem i od tej pory zawsze rozpoczynam naukę specjalnie dobraną do tematu przyśpiewką. Zauważyłem, że w ten sposób wzbudzam ciekawość w słuchaczu. Niektórzy proboszczowie proszą mnie nawet, żebym przyjechał na rekolekcje z góralską kapelą. Tak było dwa lata temu w Ursusie.

Regionalne przyśpiewki to nie jedyne góralskie akcenty. Jest również coś dla oka, o czym mogliśmy przekonać się podczas rekolekcji, podziwiając piękne szaty liturgiczne, nawiązujące do tradycyjnych góralskich strojów.

Ten ubiór to nie są jakieś moje fanaberie, ale pewnego rodzaju sygnał, który wysyłam do ludzi, żeby przypomnieć im o ich małej ojczyźnie, o potrzebie pielęgnowania tradycji, o tym, że warto pamiętać o swoich korzeniach - podkreśla mój rozmówca.

Ksiądz Władysław bardzo ceni sobie także inne podhalańskie tradycje.
Z wielką pasją opowiada zwłaszcza o swojej przygodzie z tańcem góralskim, która zaczęła się jeszcze w szkole podstawowej, a trwa do dziś. Nawet w seminarium, w obecności Księdza Metropolity Karola Wojtyły, tańczył "zbójnickiego"
z kolegami z Podhala. W Watykanie również nie obeszło się bez góralskich tańców. Zaznacza przy tym:

Taniec góralski to nie jest wcale taka prosta rzecz. Wymaga wielu ćwiczeń, kondycji, dobrej sprawności oraz fantazji.

Jako kapelan Związku Podhalan cieszy się, że również młodzi ludzie wierni są tradycji podhalańskiej, chętnie uczą się tańca i muzyki regionalnej, a kiedy próbuję zasugerować, że być może robią to trochę z wyrachowania, bo akurat jest moda na góralszczyznę, stanowczo temu zaprzecza.
To przywiązanie i propagowanie góralskiej kultury bardzo doceniał Ojciec Święty Jan Paweł II. Kiedy tylko się spotykali, zawsze prosił ks. Zązla, żeby zaśpiewał mu po góralsku. Śmieje się więc, że na śpiewanie po góralsku dostał pozwolenie od samego papieża.
Chociaż mój rozmówca dużo mówi o przywiązaniu górali do tradycji, to jednocześnie zaznacza, że Podhalanie są bardzo otwartą społecznością, a podział na górali i ceprów jest pozbawiony sensu. Przy okazji dowiaduję się o genezie słowa ceper.

Kiedy budowano kolej między Chabówką a Zakopanem, to wykonawcą była włoska firma Zeper. Pracownicy tej firmy chodzili po góralskich wioskach, nosząc - tak jako to dzisiaj - ubrania z nazwą firmy. Nazwano więc ich cepra mi, a później, kiedy odjechali, nazwa ta zaczęła być używana w stosunku do wszystkich przybyszów, czyli do tych, którzy nie pochodzili z gór. Dlatego ceper to nie jest nic obraźliwego, to po prostu nietutejszy

- wyjaśnia ks. Władysław.



Proboszcz z Kamesznicy nie tylko znany jest z tego, że należy do najbardziej poszukiwanych kaznodziejów, ale także, a może i przede wszystkim dlatego, że jest inspiratorem wesel bezalkoholowych, orędownikiem i opiekunem ruchów trzeźwościowych.

Kiedy objąłem parafię w Kamesznicy, zobaczyłem, ile dramatów rodzinnych, nieszczęść i łez ma swoje źródło w nadużywaniu alkoholu. Po dziesięciu latach powiedziałem sobie, że nie ma na co czekać i muszę koniecznie coś z tym zrobić

- odpowiada, kiedy pytam, co skłoniło go do takiej inicjatywy. Sam też złożył ślubowanie abstynencji.

Na początku - kontynuuje - było oczywiście bardzo trudno. Stosunkowo najłatwiej było przekonać młodych, ale już rodzice mieli duże obawy, co powiedzieć gościom.

Dziś jednak ks. Zązel może powiedzieć, że sam Duch Święty wspierał jego wielką determinację w tym względzie.

W samej mojej parafii odbyło już ponad 200 takich wesel, a i w innych rejonach kraju też rozwija się ta inicjatywa.
W przyszłym roku w Radomiu będzie miało miejsce już 17. spotkanie par, które miały wesele bezalkoholowe, czyli "wesele wesel". Proszę przyjechać i zobaczyć jak potrafi my się bawić. Te imprezy trwają zwykle do rana.

No właśnie, pewnie niejeden w tym miejscu zapyta, jak to możliwe, żeby impreza bez alkoholu była udana. Na to ks. Władysław odpowiada, że potrzeba dobrych wodzirejów, oczywiście takich, którzy sami nie piją i utożsamiają się z tą ideą. Mówi o konieczności stworzenia specjalnego studium dla wodzirejów, które przyznawałoby odpowiednie certyfikaty tym, którzy je ukończą. Zresztą pewne inicjatywy w tym względzie zostały już podjęte.
Drążąc dalej ten temat, nieco przekornie pytam, czy naprawdę potrzeba tak radykalnych kroków, czy nie wystarczy ograniczyć się do podawania jedynie wina i propagowania raczej tzw. kulturalnego picia, czyli po prostu umiaru.
W odpowiedzi słyszę:

Bardzo szanuję kulturalnie pijących, ale kocham tych, którzy nie piją. Na problem bowiem trzeba spojrzeć szerzej. Biorąc pod uwagę, że około jedna piąta ludzkości jest podatna na chorobę alkoholową, a my nigdy nie wiemy kogo ona może dotknąć, to najlepiej stosować zasadę - nie pij, nie kupuj, nie stawiaj, nie namawiaj.

O tej zasadzie ks. Władysław mówił nam również podczas rekolekcji.
Dopytuję się także, czy decyzja o weselu bez alkoholu przekłada się na dalsze życie tych par.

Oczywiście - potwierdza - nie chodzi tu przecież tylko o wesela, ale także o inne imprezy rodzinne, o godne przeżywanie świąt. I coraz więcej osób zaczyna to rozumieć i tak wychowywać swoje dzieci. Mamy też już pierwsze wesela dzieci tych, co sami brali śluby bez alkoholu. Na ten temat były robione nawet badania socjologiczne i co ciekawe, że właśnie prości ludzie jakoś łatwiej to przyjmują niż ci wykształceni.

Widać, że problem walki z pijaństwem leży ks. Władysławowi na sercu, dlatego cieszy go fakt, że w tym, co robi, ma wsparcie zarówno Związku Podhalan, który w swoim statucie ma zapisane promowanie trzeźwości, jak i lokalnych władz. "Wesele wesel" to społeczny ruch, który powoli zaczyna się instytucjonalizować. Zasługi ks.
Zązla na tym polu zostały uhonorowane przez wojewodę bielskiego, który w 1998 r. przyznał mu tytuł "Osobowość Podbeskidzia". Także czytelnicy "Dziennika Zachodniego" w 2002 r. roku umieścili go w szeregu stu najwybitniejszych postaci województwa śląskiego.
Ks. Zązel otrzymał też specjalne błogosławieństwo Ojca Świętego Jana Pawła II, który bardzo cieszył się z takiej inicjatywy, zwłaszcza, że górale zawsze byli mu wyjątkowo bliscy.
I choć może trudno zaakceptować tak radykalny program walki z alkoholizmem, jaki proponuje ks. Władysław, musimy przyznać, że jest to problemem, którego skutki w większym lub mniejszym stopniu mogą dotyczyć każdego z nas. Wystarczy posłuchać policyjnych komunikatów o liczbie pijanych kierowców, poruszających się po naszych drogach.
Dlatego warto wspierać i modlić się za tych, którzy mają odwagę w tak zdecydowany sposób przeciwstawiać się alkoholizmowi i iść pod prąd.
Z ks. Zązlem rozmawiamy także o Świętach Bożego Narodzenia, o tym, jak trudno przy dzisiejszej ich komercjalizacji i wszędobylskiej reklamie zachować to, co jest właściwą istotą świąt.

Z przerażeniem obserwuję, że tworzy się taki folklor religijny, a wszystko po to, żeby jak najwięcej zarobić. Dzisiaj to banki stają się takimi świątyniami, a pieniądz staje się bożkiem - i to jest straszne. Musimy się przed tym bronić, dlatego właśnie Kościół proponuje rekolekcje, namawia do modlitwy i spowiedzi, żeby nie utracić tego, co najważniejsze i żeby nie było jak w Chinach, gdzie nawet w kalendarzu nie zaznacza się ani świąt, ani niedziel. Tylko praca i zarabianie pieniędzy.

Na koniec pytam jeszcze mojego rozmówcę o jego ulubioną kolędę, a ksiądz Władysław zaczyna śpiewać:

Na Kondrackiej holi o północy W bacowskim sałasie - tu - w Mraźnicy Przyseł se Bóg na ziem w całej swojej mocy Radujmy się!
Wesoło nowina dlo nos bije Scęśliwą godzinę zygor bije Narodził się Jezus w bacowskim sałasie Z nami zyje!
Witoj Jezusicku pod holami Ostoń haw na zawse między nami Otwiroj serduska nase ku dobremu Pytomy Cie!

Niechaj zatem słowa tej przepięknej i głębokiej góralskiej kolędy towarzyszą nam podczas nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia i przypominają nam o naukach ks. Władysława Zązla, za które raz jeszcze składamy serdeczne Bóg zapłać.

--------------------------

Małgorzata Goławska



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.