Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr (6) 76/07

Imieniny parafii AD 2007

- MP nr 6 (76) z 14 X 2007r. /str. 6 - 7

U f, dziś odpust, a ja znów nie zdążyłem się doń właściwie przygotować.

Szkoda, bo przecież była okazja - 40-godzinne nabożeństwo, adoracje. Marek nawet namawiał mnie na udział w adoracji dla małżeństw, ale nie zdołaliśmy się spotkać z żoną na czas. Godzina 16. w sobotę okazała się zbyt wczesna. Czekam więc z niecierpliwością na uroczystości odpustowe, tym bardziej, że ma je uświetnić wizyta naszego pasterza arcybiskupa Kazimierza Nycza. Jego do głównego wejścia, po drodze pozdrawiając i błogosławiąc rodzinom z małymi dziećmi. Jak wielu z naszych wcześniejszych dostojnych gości, arcybiskup Kazimierz docenił kameralność naszego kościoła. Cieszył się z tego, że wierni są na wyciągnięcie ręki, że duchownych nie dzielą przestrzenie i bariery prezbiterium, że brak tych 10 m dzielących kapłana od wiernych jest znakiem, że wszyscy jesteśmy jednym kościołem. Nie ma w kościele tych z tej strony ołtarza i tych ekscelencję znałem do tej pory tylko z mediów, dlatego bardzo byłem ciekaw, jaki on jest w bezpośrednim kontakcie. To właśnie ciekawość osoby, która wstąpiła na najwyższe stanowisko w Kościele polskim sprawiła, że spełniłem bez trudności, a nawet z gorliwością życzenie naszego proboszcza, "aby czekać na biskupa, a nie żeby biskup czekał na nas". Widziałem zatem jak szedł w towarzystwie dwóch kapłanów z plebanii do zakrystii, aby przygotować się do Mszy św. Niczym się nie wyróżniał. Szedł skupiony słuchając uważnie słów jednego z księży. Równocześnie z pośpiechem zbiegały się owieczki, te młodsze zatrzymywane przez rząd kolorowych straganów, aby powitać swego pasterza. Nie dał na siebie długo czekać. W procesji przeszedł wokół kościoła od strony zakrystii którzy przychodzą do niego z drugiej strony. Wszyscy przychodzimy do jednego Chrystusa, narodzonego z Maryi Dziewicy, rodzącego się na ołtarzu dzięki konsekracji kapłańskiej.


Przygotowania do uroczystego wejścia w progi komorowskiej świątyni
Przygotowania do uroczystego wejścia w progi komorowskiej świątyni



Dzięki tej bliskości większej wagi nabrały słowa Jego homilii:
- o naszym święcie patronalnym - uroczystości Narodzenia Najświętszej Marii Panny:
Współdziałanie Boga i tych, którzy Go miłują, jest przewidziane i zaplanowane względem tych, którzy są uczestnikami historii zbawienia na wiele, wiele wieków i lat. To przeznaczenie i przewidzenie Maryi było zaplanowane od samego początku. Wszyscy pamiętamy słowa, które Pan Bóg powiedział, kiedy w obrazowy sposób przedstawiał grzech pierworodny pierwszych rodziców i jego skutki. Przemówił wtedy do szatana węża: " W postaci węża wprowadzam nieprzyjaźń między tobą a niewiastą, pomiędzy potomstwem twoim a potomstwem Jej, ono - to potomstwo - zmiażdży ci głowę," Tą niewiastą nie była Ewa, tą niewiastą była przewidziana na początku druga Ewa-Maria, a tym potomstwem był i jest Jezus Chrystus Boży Syn, Zbawiciel świata.(...) I dlatego w Kościele przez 2000 lat tylko wobec Niej - Maryi, tylko wobec Jana Chrzciciela, tego, który przygotował drogę Panu, tylko wobec nich dwojga czcimy narodzenie. Normalnie Kościół, kiedy wspomina świętych, wspomina narodzenie do nieba, czyli dzień ich śmierci. W przypadku Maryi czcimy Jej narodzenie, bo było to zaplanowane i przewidziane wydarzenie z jej życia, które prowadzi nas dziś do jej domu rodzinnego. A narodziła się w domu świętych rodziców Joachima i Anny i tam była wychowywana. Jako bardzo młodziutka dziewczyna - przecież o niczym nie wiedziała. Nie wiedziała o tym, że jest niepokalanie poczęta bez grzechu pierworodnego, bo to było zakryte przed Jej oczami, nie wiedziała o tym, że jest przed wiekami wybrana, przewidziana i przygotowana na to, żeby od niej, od Jej narodzenia zaczęła się w sposób widzialny historia zbawienia człowieka i historia naprawienia skutków grzechu pierworodnego przez Jezusa. Ta młoda dziewczyna w domu swoich rodziców Joachima i Anny musiała dostać takie wychowanie, że była zdolna jako kilkunastoletnia dziewczyna w dialogu z aniołem podczas zwiastowania dać odpowiedź mądrą i dojrzałą i wcale nie płaską i nieprzemyślaną. Przecież doskonale wiemy, że opis zwiastowania to opis wydarzenia mistycznego, które się działo w duszy Maryi i Bóg do Niej mówił: będziesz matką Zbawiciela, a więc rzecz po ludzku niemożliwą do zrozumienia, niepojętą. Maryja nie przyjmuje tej mowy Boga w sposób bezkrytyczny, jak dziś, współcześnie, wielu ludzi próbuje traktować każde natchnienie jako objawienie prywatne i zakładać nową cząstkę kościoła. Pyta skądże mi to, jakże mi się to stanie, skoro męża nie znam? Po takim dialogu, po takiej rozmowie duchowej mówi fiat - tak, niech mi się stanie według twego słowa.



- o istocie fundamentów ludzkiej egzystencji, takich jak sumienie i jego kształcenie, wyjaśnionych na przykładzie Matki Najświętszej: To była kwestia wiary i kwestia sumienia. A wiara w Boga, który ma pierwszeństwo we wszystkim, który człowieka prowadzi, bo go miłuje, ta wiara została wyniesiona od rodziców Joachima i Anny. I sumienie, przez które mówi Bóg, jeśli jest dobrze ukształtowane i wychowane to sumienie, jeśli jest rozumiane jako głos Pana Boga w nas, a do tego prowadzą rodzice, ono jest w życiu człowieka tym, co wskazuje, co jest dobre, a co jest złe. Sumienie jest autonomiczne w tym znaczeniu, że jest ostateczną instancją, gdzie człowiek ocenia swoje czyny. Ale nie ostateczną w tym znaczeniu, że niezależną od nikogo. Sumienie jest sędzią naszych czynów, a tak jak każdy dobry sędzia nie rozstrzyga według własnego widzimisię, nie rozstrzyga według prawa, które sam sędzia stanowi, tylko idzie do kodeksu, tak człowiek w swoim sumieniu dobrze ukształtowanym słyszy głos Boga, który jest dany z zewnątrz. Prawda o dobru jest ponad nami i poza nami. Nie my stanowimy kryterium, nie my stanowimy co jest dobre, a co jest złe. Dlatego sumienie każdego z nas, tak jak dobry sędzia, jeżeli ma wątpliwości, jeśli słyszy niedokładnie, to nie powołuje się na dane socjologiczne, że większość tak uważa, tylko idzie do kodeksu, jakim jest dekalog, ł stąd rodzi się odpowiedzialność rodziców i rodziny za to, by wychować człowieka do powiedzenia Bogu "niech mi się stanie", za wychowanie prawego sumienia, które odnosi się do prawdy o dobru, jaką Bóg ustanowił raz na zawsze w przykazaniach. Niech nam katolikom nikt nie wmawia, że my próbujemy ludziom narzucić dekalog. Dekalog jest przedchrześcijański iprzedreligijny, bo zanim Mojżesz otrzymał przykazania na górze Synaj, zostały one zapisane w naturze człowieka. I nikt o zdrowych zmysłach nie powie, że zabijanie jest rzeczą dobrą, a nie zabijanie złą, że kłamsftvo jest dobre, a mówienie prawdy złe. To jest prawo wcześniejsze niż religia i chrześcijaństwo. Wychowanie do poshiszeństwa Bogu z wiarą, że Bóg chce mojego dobra, że Bóg mnie kocha i tych, którzy jego kochają, prowadzi. Powierza im zadania w świecie wychowania dobrego i prawego sumienia, które nie będzie podatne na współczesne prądy filozoficzne, na współczesne media - to najważniejsze zadania rodziców i wychowawców.


Przed obliczem Komorowskiej Pani
Przed obliczem Komorowskiej Pani




- oraz o szczęściu: Młode pokolenie, które jest wychowywane dzisiaj, jest pierwszym od wojny pokoleniem, które w takim procencie chce się uczyć na poziomie studiów wyższych, które bez kom -pleksów wchodzi w dzisiejszy świat, jest przygotowane informatycznie, językowo, fachowo, ma ogromnie dużo zalet. Jest jednak jedno ale dotyczące fundamentu etycznego. Fundamentu wartości, na których ci młodzi ludzie budują swoje życie. Wołaliśmy strasznie o to, żeby w pojęciu młodych ludzi, a także nas dorosłych, nie postawiono czasem znaku równości między szczęściem a przyjemnością. To są dwie różne rzeczy. Celem życia człowieka jest być szczęśliwym, ale celem życia człowieka nie jest przyjemność na pierwszym miejscu. Żebyśmy nie zrobili takiego przewartościowania, że szczęście stanie się wartością i celem absolutnym z pominięciem dobra. Człowiek tak wychowany i ukształtowany zawsze będzie na pierwszym miejscu stawiał bycie szczęśliwym. Będzie pomiatał dobrem, rezygnował z dobra i w konsekwencji człowiek, który sobie wmówił, albo któremu wmówiono w wychowaniu, że musi być zawsze szczęśliwy, de facto będzie rozpoczynał życie małżeńskie nie będąc do niego przygotowanym. Bo w małżeństwie, w rodzinie, w wychowywaniu dzieci, prawdziwe szczęście, najgłębsze szczęście jest z dobra, jest z trudu ojca, matki, nauczyciela, wychowawcy, ł ta uboczność szczęścia do dobra sprawia, że człowiek jest szczęśliwy, choć jest zmęczony, utrudzony, jeśli ma świadomość, że w rodzinie panuje miłość i braterstwo. Jest zadowolony z tego, że jego trud kilkunastu lat wyraża się w tym, że jego dzieci idą na studia, są otwarte na współczesny świat i na zadania chrześcijan w tym świecie. To wszystko daje człowiekowi głęboką radość, choć jest trudne.


Chwila rozmowy z najmłodszymi
Chwila rozmowy z najmłodszymi




Komorowanie w skupieniu słuchali słów homilii i nawet wybuchy petard nie były w stanie odwrócić ich uwagi od kaznodziei. Po mszy powstało małe zamieszanie. Z powodu deszczu, który lał w trakcie mszy, ks. Proboszcz odwołał procesję. Okazało się jednak, że niebo rozpogodziło swe oblicze i ks. Andrzej zaproponował procesję. Ministranci, kapłani i służby liturgiczne w popłochu ustawiali się w szyki, aby zdążyć przed celebransem. Po procesji odbyła się sympatyczna uroczystość poświęcenia tornistrów pierwszoklasistom. Mój chrześniak był między nimi. Mam więc cichą nadzieję, że do jego torby nie dostaną się fałsz i obłuda, lecz prawdziwa wiedza. Za to, za kształtowanie ich sumień i wartości jesteśmy wszyscy odpowiedzialni: rodzice, Kościół i szkoła.

--------------------------

Lech Skupiński



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.