Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr78/07

Hej, kolęda!

Felieton z cyklu - "Wokół tradycji"

nr 8 (78) z 24 XII 2007r. /str. 7

Chodzenie po kolędzie to zwyczaj stary i prawie całkowicie zapomniany. Jeszcze niecałe sto lat temu w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia kolędnicy zaczynali wędrować zarówno po wiejskich drogach, jak i po ulicach miast. Przyjście kolędników wróżyło domowi szczęście i powodzenie w nadchodzącym roku, toteż starali się oni nikogo nie pominąć.

Były różne grupy kolędnicze: z kozą, z turoniem, z gwiazdą, z szopką, z Herodem. Stawali pod oknem i śpiewali kolędę "Przybieżeli do Betlejem pasterze", a potem czekali na zaproszenie do środka. W domu śpiewali kolędy j pastorałki, które są ludowymi pieśniami bożonarodzeniowymi. Istniały też specjalne kolędy tzw. "życzeniowe", skierowane do każdego domownika z osobna. Gospodarzowi życzyły one dobrego urodzaju, gospodyni wielu jajek i dużo mleka, pannie urody i miłości, a chłopakowi pięknego stroju i zgrabnego konika. Swoista poetyka czerpała z całego arsenału ludowych symboli dostatku i szczęścia jak: wół ze złotymi rogami, wianek, złota sukienka, rzeka mleka.
Kolędnicy przynosili ze sobą najczęściej "gwiazdę". Była duża i ciężka, oklejona kolorowym papierem, obracała się wokół własnej osi, a w środku świeciła się świeczka. Takie gwiazdy można dziś obejrzeć w muzeach etnograficznych. Równie często w grupie był "turoń" lub "koza". Był to łeb maszkary podobnej do kozła z ruchomą dolną szczęką, osadzony na kiju, który trzymała osoba przykryta kocem. Niezależnie od gwiazdy czy turonia grupa kolędników mogła też składać się z samych przebierańców: diabła, anioła, dziada czy rzadziej jeszcze niedźwiedzia, bociana, Cygana itp.
Poważniejsze występy, prawdziwy ludowy teatr, to byty grupy z Herodem. Ci wystawiali całą sztukę - jasełka z Trzema Królami, rzezią niewiniątek i na końcu ze ścięciem głowy Heroda przez śmierć - kostuchę. Te same teksty przedstawienia byty wykorzystywane w jasełkach wystawianych w szopce, którą kolędnicy nosili ze sobą. Dokładali tu jeszcze dodatkowe śmieszne scenki z nowymi kukiełkami, jak np. scenę krakowskiego wesela, bójki Cygana z policjantem itp. Przedstawienia te wywodzą swój rodowód ze średniowiecznych misteriów kościelnych, które na Zachodzie Europy rozpowszechniły się za sprawą franciszkanów w XI wieku, a w Polsce jakieś trzy wieki później. Wiejska tradycja przechowała je do naszych czasów. Mimo, że teksty byty znane od wieków i prawie nigdy nie zmieniane, to jednak chodzenie po kolędzie wymagało długich przygotowań. Trzeba było zrobić kostiumy, odnowić stojącą od zeszłych świąt gwiazdę czy szopkę, powtórzyć role, zorganizować kilka prób.
Trzeba przy tym pamiętać, że działo się to w czasach, w których nie znano nie tylko komputera i telewizora, ale nawet radia i magnetofonu. Większość chłopów nie umiała także czytać, a okres od Bożego Narodzenia do Trzech Króli, nazywany "szczodrymi wieczorami", był przeznaczony właśnie na wspólne śpiewanie kolęd i ogólnie na świętowanie. Toteż w każdym domu kolędnicy byli radośnie witani, ponieważ wszyscy uważali, że przynoszą szczęście. W niektórych okolicach wchodząc do izby kolędnicy rozrzucali na podłodze ziarno owsa, co miało zapewnić dobre urodzaje.
Ich występy byty wynagradzane w naturze: kiełbasą, ciastem, jajkami. Kolędnicy przymawiali się o poczęstunek specjalnymi śpiewkami, np. "panie gospodarzu, domowy szafarzu, nie bądź tak ospały, każ nam dać gorzały. A jak wypijemy, to podziękujemy! Hej kolęda, kolęda!"
Kolędnicy wpisywali się w wielodniowe intensywne świętowanie i przeżywanie Bożego Narodzenia. Byli jednym z elementów niezwykłego, cudownego okresu "szczodrych wieczorów".



Tadeusz Makowski - "Dzieci z turoniem" - 1929, olej na płótnie: 80,5 x 100 cm, Muzeum Narodowe w Warszawie

--------------------------

Irena Domańska-Kubiak



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.