Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie



Komorów w "Dziennikach" Marii Dąbrowskiej (6)

Według wyboru Lucyny Terleckiej


- MP nr 53 z 22 V 2005r. str. 24



6 V 1961. Sobota

Śpieszyłam do Komorowa wbrew zaleceniom lekarzy, aby jeszcze złapać resztę wiosny. Ale wszystko najpiękniejsze już się stało. W ogrodzie gęsta, "dorosła" i letnia zieleń, tyle tylko, że jeszcze trochę świeżo barwna. Lecz na brzozach już i kolor liści jak w lipcu. Jedynie tulipany. Tulipany zakwitły jak nigdy. Pierwszy raz tak obficie - aż krzyknęłam z zachwytu, ale już o piątej położyłam się zmęczona do łóżka.


Wiosna 2005 w Komorowie



7 V 1961. Niedziela

Obudziłam się i do okna - spojrzeć na przepych tulipanów. Niestety, w nocy złodziej zerwał je niemal wszystkie, powyrywał nawet niektóre cebulki. Aż mi się serce zacisnęło - nie tylko z żalu po kwiatkach, ale ze zgryzoty jakiejś ogólniejszej natury. Żyjemy w niewoli barbarzyństwa, ciemnoty, brudu i złodziejstwa. I tej niewoli nikt nie dostrzega, a więc jest najniebezpieczniejsza. Teraz złodziej sprzedaje moje tulipany na św. Stanisława!

1 VI 1961. Czwartek. Boże Ciało

Ponieważ koło nas jest ołtarz i Jakubowską p. Albin prosił o uprasowanie czerwonej materii i o wodę do kwiatów - wyszłam o dwunastej na procesję. Spotkałam Władysława Terleckiego ("Współczesność"!) z żoną i dziećmi i przeszłam przez dwa ołtarze. Śpiewano "U drzwi Twoich stoję Panie", co zawsze pamiętałam jako pieśń pogrzebową i adwentową.


Boże Ciało w Komorowie. Monstrancję niesie ks. Tadeusz Kozłowski, na pierwszym planie ks. Józef Jakubczyk



10 VII 1961. Poniedziałek

Dziś po miesiącu z górą wróciłam z lecznicy prosto do Komorowa. (...)

23 VIII 1961, Środa

Wstałam od obiadu, ale potem zaraz dostałam tachykardii. Byłam przy tym czerwona i tak nienaturalnie wyglądałam, żem już to brała za ostatnią godzinę. Ale jakoś przetrwałam i nie dałam p. Hani dzwonić do lecznicy. (...)

24 XII 1961. Czwartek

Dziś zrobiono mi w domu elektrokardiogram, który wypadł dobrze. To zasługa dr. Ancerewicza, który mi przepisał miostriatol. Potem był dr Hoffman (...) Też chce mnie wpakować do lecznicy, a ja za nic. Czuję, że w końcu sama się wyleczę. Jezus Maria. Ze mnie chcą zrobić przedmiot, którym się dowolnie dysponuje. Odzyskać władzę nad moim życiem, odzyskać zdrowie. Oto nakaz mojej woli (...)

13 XII 1961. Czwartek

Czy mam jeszcze podjąć przerwany od przeszło dwu miesięcy dziennik? (...) Najgorsze, że od półtora miesiąca wciąż choruję. Ataki gorączki do blisko 40 stopni. I ta straszliwa samotność w chorobie - coś, co zaznaję pierwszy raz w życiu.


Mela Andruszkiewicz - gosposia Marii Dąbrowskiej. "Barwna" postać domu i Komorowa. Po śmierci pisarki dała się niestety " zwieść" dziennikarzom. Fragment zdjęcia zbiorowegO



13 I 1962. Sobota

(...) kupuję dla Meli (gosposia - LT) Biblię, bo mi wyjęła z półki pamiątkowy stuletni egzemplarz. (...) Niech więc ma własną, bardzo się cieszę z tego, że ją interesują książki. Nauczyła się też co dzień czytać "Życie Warszawy" i wypytuje o różne przeczytane sprawy. (...) Tyle lat żyła w kraju powszechnej oświaty i dopiero tu u mnie, jak sama powiada, pierwszy raz w życiu czyta gazety. A umysł ma, owszem, pełen zainteresowań (wilnianka, 52 lata, mówi językiem "Leśnika" Kuncewiczowej).

26 VII 1962 Czwartek

(...) o siódmej, kiedy siadłam do herbaty, nieoczekiwanie zjawił się ksiądz, którego widuję niekiedy na ulicy. Nazywa się Feliks Leśniewski, spędza urlop czy odbywa kuracje u siostry mającej domek w Komorowie. Wysoki, szczupły, wygląda bardzo młodo, zdumiałam się, gdy powiedział, że ma już pod siedemdziesiątkę. Bardzo sympatyczny - jest bez parafii, co trochę zagadkowe. (..) Był proboszczem w okolicach Włodawy, narzekał, że to taki zabity ciemny kąt. (...) Chodzi w kremowym "prochowiaku" nakładanym na sutannę i tym zwrócił moją uwagę, bo rzadko widuje się księży w jasnym okryciu. Tak tu jestem przeraźliwie samotna, że każda czyjaś o mnie pamięć i bezinteresowna wizyta robi mi wielką przyjemność - byle w porę, a przyjście w czasie posiłku jest właśnie bardzo w porę. Poczęstowałam go migdałowym tortem i herbatą i porozmawialiśmy bardzo mile. Byłam mu wdzięczna za przerwanie tej straszliwej niedzielnej pustki.


Dom Generalny Zgromadzenia Sióstr Misjonarek Świętej Rodziny przy ul. Wiejskiej w Komorowie. Stan z roku 2005. W okresie, który wspomina M. Dąbrowska, był to maleńki domek. Siostry kupiły go od rodziny pp. Łozińskich, spowinowaconych z legendarnym Grotem - Roweckim dowódcą Powstania Warszawskiego.



29 VIII 1962. Środa

Jestem do śmierci uwięziona w Komorowie. Nie mam już celu ani narzekać, ani coś chcieć urządzić, przeobrazić. Pod koniec długiej drogi jest się zmęczonym i trzeba tylko cierpliwie doczekać końca podróży. Ostatnie 18 lat były ciężkie, ale na ogół miały potężny ładunek szczęścia. Aż za dosyć na jedną osobę.

11 XI 1962. Sobota

Przez niespełna tydzień mojej nieobecności opadły wszystkie liście oprócz liści oliwki, która - paradoksalne - ogałaca się najpóźniej, oprócz jaśminów, które nigdy nie żółkną i opadają zielone - i oprócz berberysu, którego krzak świeci bardzo jaskrawym karminem na tle mocno jeszcze zielonych trawników. Jak wyjeżdżałam, było jeszcze bardzo kolorowo - czemu mi tego żal? Czy jeszcze zobaczę wiosnę? Straszne jest to uczucie dojeżdżania do ostatniej stacji i chyba tej niewiedzy - czy ona tuż tuż - czy jeszcze trochę dalej. Właściwie obchodzi mnie już tylko- jak umrę. I z czym jeszcze zdążę - choć po co z czymś jeszcze zdążyć? (...)

--------------------------

Teksty wybrała
Lucyna Terlecka



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.