|
||
Licznik odwiedzin |
Proboszcz z Kamesznicy - promotor trzeźwościRozmowa z księdzem prałatem Władysławem Zązlem - tegorocznym rekolekcjonistą- MP nr 6 (98) z 19 XII 2010 /str. 7
Sam się dziwię. To już trwa tyle lat i nadal mnie zapraszają. Widocznie taka jest potrzeba, więc jak trzeba, to trzeba.
W tym co mówi o sobie jest jednak dużo pokory i poddania się woli Bożej. Kiedy pytam o receptę na udane rekolekcje, zaczyna opowiadać o księdzu Tischnerze, który swoje nauki chętnie ubogacał góralskimi przyśpiewkami, wykonywanymi przez towarzyszący mu zespół ludowy.
Wtedy pomyślałem sobie, że przecież ja sam mogę spróbować zaśpiewać.
Regionalne przyśpiewki to nie jedyne góralskie akcenty. Jest również coś dla oka, o czym mogliśmy przekonać się podczas rekolekcji, podziwiając piękne szaty liturgiczne, nawiązujące do tradycyjnych góralskich strojów. Ten ubiór to nie są jakieś moje fanaberie, ale pewnego rodzaju sygnał, który wysyłam do ludzi, żeby przypomnieć im o ich małej ojczyźnie, o potrzebie pielęgnowania tradycji, o tym, że warto pamiętać o swoich korzeniach - podkreśla mój rozmówca.
Ksiądz Władysław bardzo ceni sobie także inne podhalańskie tradycje.
Taniec góralski to nie jest wcale taka prosta rzecz. Wymaga wielu ćwiczeń, kondycji, dobrej sprawności oraz fantazji.
Jako kapelan Związku Podhalan cieszy się, że również młodzi ludzie wierni są tradycji podhalańskiej, chętnie uczą się tańca i muzyki regionalnej, a kiedy próbuję zasugerować, że być może robią to trochę z wyrachowania, bo akurat jest moda na góralszczyznę, stanowczo temu zaprzecza.
Kiedy budowano kolej między Chabówką a Zakopanem, to wykonawcą była włoska firma Zeper. Pracownicy tej firmy chodzili po góralskich wioskach, nosząc - tak jako to dzisiaj - ubrania z nazwą firmy. Nazwano więc ich cepra mi, a później, kiedy odjechali, nazwa ta zaczęła być używana w stosunku do wszystkich przybyszów, czyli do tych, którzy nie pochodzili z gór. Dlatego ceper to nie jest nic obraźliwego, to po prostu nietutejszy - wyjaśnia ks. Władysław. Proboszcz z Kamesznicy nie tylko znany jest z tego, że należy do najbardziej poszukiwanych kaznodziejów, ale także, a może i przede wszystkim dlatego, że jest inspiratorem wesel bezalkoholowych, orędownikiem i opiekunem ruchów trzeźwościowych. Kiedy objąłem parafię w Kamesznicy, zobaczyłem, ile dramatów rodzinnych, nieszczęść i łez ma swoje źródło w nadużywaniu alkoholu. Po dziesięciu latach powiedziałem sobie, że nie ma na co czekać i muszę koniecznie coś z tym zrobić - odpowiada, kiedy pytam, co skłoniło go do takiej inicjatywy. Sam też złożył ślubowanie abstynencji. Na początku - kontynuuje - było oczywiście bardzo trudno. Stosunkowo najłatwiej było przekonać młodych, ale już rodzice mieli duże obawy, co powiedzieć gościom. Dziś jednak ks. Zązel może powiedzieć, że sam Duch Święty wspierał jego wielką determinację w tym względzie.
W samej mojej parafii odbyło już ponad 200 takich wesel, a i w innych rejonach kraju też rozwija się ta inicjatywa.
No właśnie, pewnie niejeden w tym miejscu zapyta, jak to możliwe, żeby impreza bez alkoholu była udana. Na to ks. Władysław odpowiada, że potrzeba dobrych wodzirejów, oczywiście takich, którzy sami nie piją i utożsamiają się z tą ideą. Mówi o konieczności stworzenia specjalnego studium dla wodzirejów, które przyznawałoby odpowiednie certyfikaty tym, którzy je ukończą. Zresztą pewne inicjatywy w tym względzie zostały już podjęte.
Bardzo szanuję kulturalnie pijących, ale kocham tych, którzy nie piją. Na problem bowiem trzeba spojrzeć szerzej. Biorąc pod uwagę, że około jedna piąta ludzkości jest podatna na chorobę alkoholową, a my nigdy nie wiemy kogo ona może dotknąć, to najlepiej stosować zasadę - nie pij, nie kupuj, nie stawiaj, nie namawiaj.
O tej zasadzie ks. Władysław mówił nam również podczas rekolekcji.
Oczywiście - potwierdza - nie chodzi tu przecież tylko o wesela, ale także o inne imprezy rodzinne, o godne przeżywanie świąt. I coraz więcej osób zaczyna to rozumieć i tak wychowywać swoje dzieci. Mamy też już pierwsze wesela dzieci tych, co sami brali śluby bez alkoholu. Na ten temat były robione nawet badania socjologiczne i co ciekawe, że właśnie prości ludzie jakoś łatwiej to przyjmują niż ci wykształceni.
Widać, że problem walki z pijaństwem leży ks. Władysławowi na sercu, dlatego cieszy go fakt, że w tym, co robi, ma wsparcie zarówno Związku Podhalan, który w swoim statucie ma zapisane promowanie trzeźwości, jak i lokalnych władz. "Wesele wesel" to społeczny ruch, który powoli zaczyna się instytucjonalizować. Zasługi ks.
Z przerażeniem obserwuję, że tworzy się taki folklor religijny, a wszystko po to, żeby jak najwięcej zarobić. Dzisiaj to banki stają się takimi świątyniami, a pieniądz staje się bożkiem - i to jest straszne. Musimy się przed tym bronić, dlatego właśnie Kościół proponuje rekolekcje, namawia do modlitwy i spowiedzi, żeby nie utracić tego, co najważniejsze i żeby nie było jak w Chinach, gdzie nawet w kalendarzu nie zaznacza się ani świąt, ani niedziel. Tylko praca i zarabianie pieniędzy. Na koniec pytam jeszcze mojego rozmówcę o jego ulubioną kolędę, a ksiądz Władysław zaczyna śpiewać:
Na Kondrackiej holi o północy W bacowskim sałasie - tu - w Mraźnicy Przyseł se Bóg na ziem w całej swojej mocy Radujmy się!
Niechaj zatem słowa tej przepięknej i głębokiej góralskiej kolędy towarzyszą nam podczas nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia i przypominają nam o naukach ks. Władysława Zązla, za które raz jeszcze składamy serdeczne Bóg zapłać. -------------------------- Małgorzata Goławska | |
Copyright 2008-2019 ©
Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.
|