My potrzebujemy Boga, a Bóg potrzebuje nas
Misje Parafialne, 24 - 31 marca 2019
- MP nr 2 (142) z 3 IV 2019 /str. 8
Kto pamięta postać i głos księdza Piotra, który 20 lat temu dawał nauki misyjne w Komorowie ten zauważył, że dziś, choć starszy, wciąż emanuje charyzmą w głoszeniu Słowa Bożego, a mądrość życiową ma jeszcze większą. Teraz chyba dotarł do każdego, kto choć na jeden lub dwa dni zajrzał do kościoła na Misje "W poszukiwaniu szczęścia". Ale po kolei…
Dzięki ks. prałatowi Andrzejowi Perdzyńskiemu na Misje Parafialne A.D. 2019 ponownie zawitali księża michalici: ojciec Piotr Prusakiewicz głosił nauki, a ojciec Rafał Szwajca (z nieodłączną gitarą) uczył i zachęcał do modlitwy pieśnią.
Pierwszy dzień, niedziela, był bardzo ważny, bo wszak od formy i treści przekazu mogła zależeć dalsza frekwencja. Księża w całości zaufali Duchowi Świętemu - w specjalnych modlitwach, pieśniach i wezwaniach wspólnie prosiliśmy o duchowe dary. Taka zachęta to dla wielu dużo więcej niż rozreklamowane na ten dzień topienie Marzanny nad zalewem w Komorowie. Misje poza wymiarem duchowym bez wątpienia mocniej łączą wspólnotę.
Już drugi dzień był tego dowodem, gdy księża dokonali namaszczenia chorych. Każdy, kto wewnętrznie czuł, że spełnia odczytane warunki i miał taką potrzebę, mógł przy obecności i śpiewie zebranych otrzymać namaszczenie. Wcześniej misjonarz uświadomił nam Boży plan, że człowiek na tym świecie umiera z zużycia, z wyczerpania funkcji ciała. A wypadki i choroby to wina lub zaniedbanie ludzi. Zastrzegł jednak, że gdy przychodzi na nas choroba, trzeba ją przyjąć wraz z Chrystusem, i przypomniał modlitwę Marii i Marty: Panie, Twój brat jest chory. Powiedz tylko słowo, a będzie uzdrowiony.
Od poniedziałku gościliśmy figurę Świętego Michała Archanioła z Gargano. We wtorek usłyszeliśmy, że każdy ma swojego Anioła - to istoty niewidzialne, a nie forma energii. Dzięki nim jesteśmy w dobrych rękach. Dobrze jest być w dobrych rękach - powiedział ksiądz - ale nie wystarczy być dobrym człowiekiem. Ateista też może być po ludzku dobry. My, chrześcijanie mamy dążyć do świętości. Pierwszym krokiem jest chrzest święty. Teraz, jako dorośli, świadomie poddaliśmy się odnowieniu sakramentu chrztu świętego - każdy symbolicznie zamoczył palce w misie święconej wody.
Środa. Nauka zawierała pozornie błahą historyjkę o chłopcu dźwigającym cięższego od siebie, który już nie mógł iść. Zapytany, czy mu nie ciężko, odparł, że skądże, bo to jego brat. A morał? Dobrze mieć takiego brata. Dla nas wsparciem i pomocą zawsze jest Jezus. On poniesie jak brat. Ale do zbawienia prowadzi też odpuszczanie win bliźnim.
Czwartek. Ksiądz Piotr mówi, że należymy do tych, którym dano więcej. Mamy wiarę i nadzieję na życie wieczne. Mówca dokonał porównań istnienia człowieka - od życia płodowego, poprzez urodzenie się, życie na ziemi, śmierć i przejście do życia wiecznego. W ograniczonej przestrzeni płodowej nie mieliśmy pojęcia o formie i rozmiarach świata. Ból rodzenia się można porównać do bólu umierania. Tego się potem nie pamięta. A żyjąc tu i teraz nie wiemy, jak piękny jest świat u Boga.
Piątek. Prowadzący przypomniał sens postu jako pamiątki męki Chrystusa. Tego nie wolno się wstydzić. Główną treścią przekazu była jednak kwestia sakramentu bierzmowania. Pamiętamy zwykle imię, ale datę? Świadka? Zapomnieliśmy nawet prośby do Ducha Świętego. A każdy z nas otrzymał jakieś charyzmaty. Gdy księża dla wspomnienia bierzmowania ponownie nakładali dłonie na głowy podchodzących, ojciec Rafał swoją grą i pieśnią "Duchu Święty przyjdź" dosłownie poderwał lud do śpiewu. Wieczorem ulicami Komorowa ruszyła procesja - także znak dla tych, którzy pytali - "co tam codziennie taki ruch przy kościele?".
W sobotę ksiądz Piotr powiedział, że każdy ma pragnienie posiadania domu. I nie chodzi o willę, nawet nie o te cztery ściany, ale o dom w sensie łączności i miłości drugiej, bliskiej osoby. Ten dom to rodzina, rodzice. Potem najczęściej ktoś drugi - mąż, żona, także dzieci. Bardzo emocjonalna była chwila odnowienia ślubów małżeńskich. Ponad 200 par wypowiadało słowa przysięgi - oj, była łezka i wzruszenie. Potem kolejno mogliśmy ucałować pasyjkę krzyża, a na koniec "weselna" niespodzianka - ks. Rafał i s. Janina ze Zgromadzenia Sióstr Służebniczek NMP zaśpiewali w duecie słynne już, pielgrzymkowe "Despacito".
My potrzebujemy Boga, a Bóg potrzebuje nas - taką informację otrzymaliśmy w ostatnim dniu Misji. Ksiądz opowiedział przykładami, ile waży Msza Święta i jaką moc ma Święta Komunia. A na koniec silnym głosem zaapelował - "Nie pozwólmy, by ktokolwiek wydarł lub skradł Jezusa z naszego życia!".
Po poświęceniu krzyży misyjnych i szkaplerzy św. Michała Archanioła, powoli wracaliśmy do codzienności. Bóg zapłać!
--------------------------
Wojciech Irmiński