Gwatemala – tak daleko, a tak blisko
Na własne oczy – nassie parafianie na pielgrzymich szlakach
- MP nr 3 (143) z 16 VI 2019 r.2019 /str. 8-9
Gwatemala to państwo położone w Ameryce Środkowej, graniczące od północy z Meksykiem i Belize, a od południa z Salwadorem i Hondurasem. Liczy 15 milionów mieszkańców i jest trzykrotnie mniejsze od Polski. Mało znane i bardzo odległe, a jednak stało się nam wyjątkowo bliskie od roku 2016 za sprawą Światowych Dni Młodzieży.
"Gwatemalskie córeczki"
Gościliśmy wówczas cztery młode Gwatemalki spośród pięćsetosobowej grupy pielgrzymów z tego kraju, którzy przyjechali do pruszkowskich parafii.
W ten sposób trafiły do naszej rodziny Astrid, Laura, Isabel i Carol. Bardzo podobał im się Komorów i okolice, a dodatkowo były zaskoczone, że mogły w naszym domu porozumiewać się po hiszpańsku. Jestem nauczycielką tego języka i członkowie rodziny też w mniejszym lub większym stopniu go znają.
Dlatego dziewczęta z entuzjazmem wiele nam o swojej ojczyźnie mówiły.
Trzy lata później, zachęceni ich opowieściami, postanowiliśmy zobaczyć ten kraj. Nasze "gwatemalskie córeczki", dla których byliśmy "polską mamą" i "polskim tatą", gdy tylko się dowiedziały, że przyjeżdżamy, podzieliły się opieką nad nami – każda z nich, razem ze swoją rodziną, zajęła się nami przez określoną ilość dni i pokazała inny region swojej ojczyzny.
Różnorodność klimatu i krajobrazu
Gwatemala jest krajem bardzo zróżnicowanym. Na południu i w centrum ciągną się łańcuchy górskie z wieloma wulkanami. Trzy z nich są wciąż aktywne (najwyższy szczyt Tajumulco 4 222 m n.p.m.). W górach w porze suchej, od grudnia do maja, temperatury są umiarkowane od 18 do 23° C. Na wybrzeżu, zarówno nad Oceanem Spokojnym na wschodzie, jak i nad Atlantykiem na zachodzie oraz w nizinnej dżungli na północy kraju, w rejonie Peten panują upały ponad 32° C. Wystarczy godzina jazdy samochodem, żeby przejechać z zamglonego, wilgotnego rejonu Verapaz w teren suszy i upału.
Krajobrazy też zapierają dech w piersiach: wielkie, pięknie położone jeziora, rwące rzeki i wodospady, wąwozy i jaskinie, dżungla i wulkany, plaże o czarnym i białym piasku.
Primero Dios – Najpierw Bóg
Trzy tygodnie intensywnego zwiedzania potwierdziły nasze przypuszczenia, że to piękny i wart zobaczenia zakątek ziemi. Ale to, co najbardziej nas urzekło – to ludzie. Bardzo ciepli, otwarci, biorący w objęcia przy każdym powitaniu, nawet kilka razy dziennie, a jednocześnie usłużni, skromni, żyjący na co dzień żywą wiarą.
W każdym odwiedzanym przez nas domu w centralnym miejscu, w głównym pokoju znajduje się święta figura lub kilka figur – taki domowy ołtarzyk, a w jadalni nad stołem wisi obraz przedstawiający Ostatnią Wieczerzę.
Urządzają tak mieszkanie również młode osoby.
Zdecydowana większość Gwatemalczyków to chrześcijanie 87%, z tego 45% to katolicy, a 42% to protestanci. Ich religijność doskonale odzwierciedla język. Zwroty "Dios primero" czy "si Dios quiere" (jeśli Bóg zechce) pojawiają się w ich wypowiedziach co kilka zdań, a przy pożegnaniach obowiązują życzenia "Que Dios te bendiga" (Niech cię Bóg błogosławi). Nachodzi nas refleksja, że w języku polskim coraz rzadziej używa się powszechnie kiedyś wypowiadanych zwrotów: "Z Bogiem", "Niech cię Bóg prowadzi", "Jak Bóg pozwoli".
Pierwszą niedzielną Mszę Świętą mamy okazję przeżyć w katedrze w stolicy kraju – Gwatemali, stolica nazywa się tak jak kraj, kolejną zaś w katedrze w Coban, stolicy rejonu Verapaz. Kościół za każdym razem jest pełen, dużo dzieci, w służbie liturgicznej również dziewczęta, np. zbierają na tacę. Znak pokoju to nie uścisk dłoni, ale padanie w objęcia stojących obok osób.
Krzyż Santiago
W jednym z najbardziej luksusowych ośrodków wypoczynkowych w Puerto Barrios nad Atlantykiem, na głównym placu spotykamy charakterystyczny krzyż z następującym napisem:
"Znajdujecie się przed pomnikiem będącym symbolem tożsamości kultury iberoamerykańskiej. Jestem Krzyżem z Santiago de Compostela i spotkacie mnie na centralnym placu lub na wzgórzu każdej chrześcijańskiej osady. Moje otwarte w błogosławieństwie ramiona witają was jako przybyszy w Amatique Bay Resort".
Tu nikt nie wstydzi się krzyża w miejscu publicznym, stoi np. na wzgórzu i góruje nad dawną stolicą Antigua i tak, jak mówi powyższy napis, w każdej miejscowości można go spotkać na ulicach, rondach i skwerach. Największą czcią otacza się figurę Czarnego Chrystusa z Esquipulas. To odpowiednik naszej Czarnej Madonny, a Esquipulas jest gwatemalską Częstochową. Kopie tej figury Chrystusa widzimy w wielu kościołach.
To kraj, gdzie jeszcze nie dotarła poprawność polityczna nakazująca wiarę wyznawać tylko w głębi własnego serca. Tu spontaniczność i otwartość nakazuje manifestować wiarę, być z niej dumnym i cieszyć się nią głośno.
Młodzi piszą o tym na Facebooku, publikują zdjęcia z uroczystości religijnych, w jakich brali udział, np. z uroczystych procesji Wielkiego Tygodnia, które w swojej formie bardzo przypominają procesje w Hiszpanii. Na ogromnych platformach niesione są figury Matki Bożej i Pana Jezusa udekorowane kwiatami i świecami. Jedną platformę może nieść nawet 200 osób. Ulice, po których idzie procesja, przyozdobione są kobiercami z żywych kwiatów.
Zamiłowanie Gwatemalczyków do żywych kolorów widać również na tutejszych cmentarzach: grobowce w cukierkowo pastelowych kolorach zaskakują przybysza z Europy. Opromienione słońcem, sprawiają wrażenie bardzo wesołego miejsca. Może w ten sposób wiara w zmartwychwstanie przewyższa smutek śmierci?
Ślady dawnych wierzeń
Być może część tych zwyczajów religijnych związana jest z zaadaptowaniem przez religię chrześcijańską niektórych obrzędów pierwotnych mieszkańców tej ziemi – Indian. Gwatemala, obok Boliwii, wyróżnia się spośród wszystkich krajów Ameryki Łacińskiej, najwyższym odsetkiem rdzennej ludności indiańskiej. Tutaj są to potomkowie dawnej, wielkiej cywilizacji Majów. Do dziś żyje wiele różnych plemion Indian, mówią około dwudziestoma odrębnymi językami. Każdy region ma odmienne kolory stroju ludowego. Niektórzy nadal praktykują dawne wierzenia i składają całopalne ofiary w miejscach dawniej zamieszkiwanych przez Majów, np. w Tikal. Dziś są to oczywiście zioła i kwiaty. Majowie wierzyli, że ich bogowie dla podtrzymania istnienia świata potrzebują ludzkiej krwi i składali ofiary z ludzi, rytualnie wyrywając im serca. Dlatego jakież jest nasze zdumienie, gdy miejsce do spalania ofiar z ziół i kwiatów spotykamy w wiosce naprzeciwko katolickiego kościoła, tuż pod murowanym krzyżem. To najwyraźniej przejaw zaadaptowania dawnych rytuałów w służbie nowej religii.
Z Gietrzwałdu do Gwatemali
Mimo, że Gwatemala zdaje się leżeć na uboczu utartych szlaków polskich emigrantów i podróżników, można tu odnaleźć polskie ślady. Jedne z nich pozostawiła siostra Stanisława ze Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia, znana też jako Barbara Samulowska. Była jedną z dwóch dziewczynek, które u schyłku dziewiętnastego wieku doznały objawień Matki Bożej w Gietrzwałdzie. W Gwatemali przeżyła 55 lat, od swego przyjazdu w 1895, do śmierci w 1950 roku.
Siostra Stanisława najpierw była dyrektorką seminarium swojego zgromadzenia w obecnej stolicy, później przełożoną sióstr pracujących w szpitalu w dawnej stolicy Antigua. W latach 1913-1917 pracowała w szpitalu w mieście Quetzaltenango. Kiedy przyjechała do Szpitala Głównego w stolicy Gwatemali, miasto nawiedziły akurat dwa wielkie trzęsienia ziemi: pierwsze w 1917 r., które zniszczyło niemal połowę miasta i drugie, o wiele silniejsze, w 1918 r., które zrujnowało całe miasto, w tym szpital. Siostra Stanisława organizowała wówczas pomoc dla setek chorych pozbawionych dachu nad głową.
Jej miłość do ubogich, cierpiących, potrzebujących pomocy była wyjątkowa (...). Do siostry usługującej przy klasztornej furcie Samulowska zwykła mówić: "Gdy przyjdzie ktoś ubogi, proszę mnie odszukać i nie pozwolić, by ten czekał długo". Gdy tak się działo, zostawiała swoją pracę i spieszyła go obsłużyć. (cytat z książki Czesława Ryszki "Łaska objawień, Barbara Samulowska z Gietrzwałdu", wyd. Fundacja Przyjaciół Sanktuarium Matki Bożej Gietrzwałdzkiej)
Pisarz emigracyjny i entuzjasta modelarstwa
Do Gwatemali udał się również polski pisarz emigracyjny Andrzej Bobkowski, którego II wojna światowa zastała w Paryżu. Tam powstało jedno z najbardziej znanych jego dzieł "Szkice piórkiem. Francja 1940-1944". Po zakończeniu wojny, nie chcąc wracać do Polski ze względów politycznych i rozczarowany powojenną Europą, w roku 1948 osiadł w stolicy Gwatemali.
Utrzymywał się dzięki jednej ze swoich pasji – modelarstwu lotniczemu.
Założył sklep Gwatemala Hobby Shop i stworzył klub modelarski, który stał się w Gwatemali bardzo znany. Zgromadził wokół siebie młodych entuzjastów modelarstwa i brał ze swoimi uczniami udział w międzynarodowych zawodach modeli samolotów reprezentując Gwatemalę.
Jego przeżycia i ciekawe obserwacje na temat tego kraju możemy poznać czytając "Listy z Gwatemali do matki", wydane w Polsce w 2008 roku. Zmarł w 1961 r. i został pochowany na cmentarzu głównym w stolicy, gdzie również w 1982 r. została pochowana jego żona Barbara. O jego losach dowiedzieliśmy się niestety dopiero po powrocie z podróży i nie odwiedziliśmy jego grobu, ale to jeszcze jeden z wielu powodów, dla których zamierzamy wrócić do tego pięknego kraju.
--------------------------
Katarzyna Bizoń