Na krawędzi Czasu
Myśli i wspomnienia z okazji 60-lecia Kościoła w Komorowie
-MP nr 1 (79) z 2 II 2008r. /str. 6
Awers okolicznościowej karty wydanej z okazji 50 lecia parafii w Komorowie. Dnia 3 lutego 2008 roku otrzymali ją wszyscy wierni uczestniczący w jubileuszowych modłach
Akt Erekcyjny poświęcenia kamienia węgielnego pod budowę kaplicy w Komorowie
Była niedziela - 12 września 1948 roku - południe. Na skąpanej silnymi niemal letnimi promieniami słońca polanie, w miejscu gdzie
z wiosną zaplanowano ruszenie z budową kaplicy, zebrał się tłum.
Nie brakowało nikogo na tej dziękczynnej modlitwie. Nikogo, kto uchronił życie.
Modlono się za żywych i umarłych. Za rozproszonych przez wojenną zawieruchę po calutkim świecie. Za umęczonych długimi latami okupacji... Ale przede wszystkim za tych herosów Powstania Warszawskiego, co walczyli na Woli, Mokotowie, Starówce...
Komorów ciągle jeszcze pękał w szwach, choć wielu co tu w 1944 roku znalazło schronienie ruszyło na zachód, na tzw. ziemie odzyskane...
Mszę św. celebrował ks. kanonik Edward Tyszko - dziekan. Po niej nastąpiło poświecenie kamienia węgielnego.
Dziś po latach obrazy mocno się zatarły, mimo, że wtedy jego oczy - 21 letniego młodzieńca - były wyczulone na wszystko co ważne... Walka na Mokotowie i ucieczka z konwoju do obozu w Pruszkowie nauczyła go czujności. Tak, chyba Akt Erekcyjny i pierwszą cegłę wmurowano w jakiś początek fundamentu pod przyszłą kaplicę. Tak mu się wydaje... Ale to, że ona była dziękczynieniem złożonym Bogu i Matce Maryi - pamięta dobrze.
- O możliwości rozpoczęcia budowy kościoła wotywnego mówiono wiele od pierwszego dnia zakończenia wojny, od
połowy 1945 roku napewno. - Wspomina dziś 81-letni Zdzisław Zawadzki. - Pamiętam dokładnie liczne dyskusje, które m. in. miały miejsce w naszym domu. Rodziców odwiedzała bardzo przedsiębiorcza i obrotna pani Wanda Dwornicka ze swoim młodym zięciem Józefem Albinem, a może Erykiem, dokładnie jego imienia nie pamiętam.
Wycinek wpisu z roku 1947 w "Kronice Parafialnej" w Pęcicach
Niestety zawiązany Komitet nie otrzymuje zgody na budowę kościoła na placu miedzy torami
a ul. Kolejową
- w południowej jego części, tuż za laskiem naprzeciwko wylotu ul. Spokojnej. - mówi p. Zawadziki. - Dlaczego? Nie wiem, ale dokładnie pamiętam uszczypliwy komentarz mego Ojca, że "przedstawiciele ludu" uznali, iż budową będzie zbyt widoczna, że mogliby się zarazić inni widząc ją z okien przejeżdżającej kolejki. Po bardzo krótkim "romansie" władzy ze społeczeństwem niezwykle trudno było otrzymać zezwolenie na budowę obiektu sakralnego.
W swoich notatkach czynionych w czasie rozmów z nieżyjącą już śp. Krystyną Latawiec [odeszła do PANA - 11 września 2005 roku - w niedzielę ODPUSTU ], odbytych jesienią 2002 i wiosną 2003 roku znalazłam zapisek: Szukać odpowiedzi, dlaczego kościoła nie wzniesiono przy placu Paderewskiego? Szukałam. Nie znalazłam. Ale 2 lata temu dotarłam do oryginalnej, zatwierdzonej przez wszystkie możliwe czynniki, mapy Komorowa z roku 1930, która potwierdziła, aktualność tego pytania.
Fragment zatwierdzonego 14 stycznia 1930 roku planu miasta-ogrodu z którego wynika, że działkę 173 (w kształcie biskupiej mitry), wydzielono pod budowę kościoła i plebanii
Niestety pan Zawadzki na temat koncepcji budowy przy palcu Paderewskiego nic nie wie.
- Do wojny byliśmy prawie letnikami. Od Powstania zamieszkaliśmy na stałe, ale to już była inna epoka. Wtedy, gdy cały świat legł w gruzach, nikt nie myślał o mieście-ogrodzie, o koncepcjach, w których uczestniczył Józef Markowicz i ci po drugiej stronie torów.
Pytani przeze mnie różni ludzie - różne mieli poglądy na ten temat. Od braku jakiejkolwiek wiedzy, aż po całkiem skrajne, takie jak te nieco "zakompleksione" mieszkańców Komorowa Wsi: - Oni, ci z Komorowa Willi zawsze myśleli tylko o sobie, dlatego zbudowali małą kaplicę i blisko swoich domów.
Przeciw tej tezie jest p. Zdzisław: - To chyba nie jest prawda? To nawet na 100% nie jest prawdą! Pamiętam te dyskusje toczone także w naszym domu z architektem z Podkowy Leśnej panem Brunonem Zborowskim, który wraz z Komitetem i ks. Jakubczykiem łamał sobie głowę, co zbudować na tak małym placu, jaki pod obiekt sakralny wreszcie przydzieliła władza. Dlaczego tak mały? Uważano, że po wielu targach i najróżniejszych podchodach - łącznie z szukaniem dojść nieformalnych - komuniści ustąpili, ale połowicznie. Patriotycznym, prawicowym, noszącym się z pańska Komorowianom "na otarcie łez" przydzielili placyk tak mały by kaplicy nigdy nie mogli rozbudować. Uważam, że cudu dokonał pan Zborowski, bo nie tylko zaprojektował piękny panteon, kaplicę-votum nawiązującą do bazyliki św. Piotra w Rzymie, ale jego architektoniczny majstersztyk z trudem bo z trudem, dwukrotnie ciut powiększany oparł się próbie czasu i "jakoś" służy powiększającej się wspólnocie.
Natomiast pani Krystyna Latawiec w rozmowie, która była publikowana ["Świadkowie" MP nr 35 z 9 marca 2003] stwierdziła: - Wielu, nawet dziekan ks. Tyszka niedowierzało, że nam się uda. Trudnością była nie tylko ogólna bieda, ale i braku materiałów. Ludzie jednak byli bardzo ofiarni. Każdy dawał to, do czego się zdeklarował. My kobiety zbierałyśmy grosz do grosza i 1953 modliliśmy się już pod własnym dachem. Zaangażowanie było ogromne, przeogromne...
Dziesięć lat później - dnia 2 lutego 1958 erygowano parafię w Komorowie.
Rewers okolicznościowej karty wydanej z okazji 50-lecia parafii Narodzenia Najświętszej Maryi Panny w Komorowie
Teraz nadszedł czas na szczególne świętych obcowanie, na wspominania tych, co z takim mozołem budowali trwały fundament naszej wspólnotowy. Czas modlitwy i naszego dziękczynienia za 60 lat Kościoła i 50 istnienia parafii w Komorowie i za nieustającą opiekę PATRONKI - Miłosiernej Matki Bożej z Komorowa.
--------------------------
Lidia Kulczyńska-Pilich