Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr82/08

Jedyny w naszej diecezji

Dział młodzieżowy - "Sami o Sobie"

nr 4 (82) z 22 VI 2008r. /str. 38

Ks. Seweryn


Ksiądz o imieniu Seweryn jako diakon odbywał swoje praktyki w Komorowie. Jak się tu czuł? Co robił?
- i wiele innych pytań postanowili mu zadać chłopcy z gimnazjum.

Kuba: Na rozmowę umówiliśmy się w sali fizycznej naszego gimnazjum. Jest właśnie długa przerwa, więc zdążymy trochę porozmawiać. Pierwsze pytanie, jakie chciałbym Księdzu postawić, dotyczy właśnie nas, pracy z nami. Jak Księdzu pracuje się z młodzieżą?

Diakon Seweryn: Bardzo lubię pracę z młodzieżą. Uważam, że jest to wdzięczne zajęcie. Dlaczego? Po prostu wiem, że to jest praca bardzo perspektywiczna. Młody człowiek kiedyś w przyszłości mnie zastąpi. To, co ja w niego teraz zainwestuję, ma bardzo czytelne przełożenie na przyszłość. Bardzo dobrze czuję się z młodymi, to mi daje też wielką radość i satysfakcję. Muszę też dodać, że takie pytania troszkę mnie zawstydzają, ponieważ sam jestem młodym człowiekiem, jestem jednym z was - no może kilka lat starszy (śmiech) - więc co najmniej dziwne by było, gdybym wśród moich rówieśników czuł się nieswojo.

Michał: Co Ksiądz sądzi o tutejszej, komorowskiej młodzieży?

Dk. Seweryn: Jest to młodzież bardzo specyficzna, bardzo sympatyczna. Przez ostatnie dwa lata odbywałem praktyki katechetyczne w Warszawie. Spotykałem się regularnie z młodzieżą w szkole. Teraz, gdy jestem w Komorowie i spotykam się z wami, mam odniesienie do wcześniejszego doświadczenia i widzę wyraźne różnice. Wy jesteście po prostu inni niż dzieci warszawskie. Tym, co przede wszystkim was odróżnia od młodzieży warszawskiej jest to, że jesteście ludźmi bardziej wrażliwymi. Wrażliwość jest waszym ogromnym potencjałem. Wynika to chyba m.in. z tego, że przeciętny człowiek z ogromnego miasta jest bombardowany dosłownie wszędzie różnymi informacjami, hasłami działającymi na różne zmysły i wiemy, że te bombardowania nie niosą nic wartościowego albo niosą bardzo niewiele. To chyba jest jedna z wielu przyczyn, która sprawia, że rzeczywiście jesteście sympatyczniejsi w odbiorze, bardziej otwarci.

Kuba: Czy mógłby Ksiądz nam coś o sobie opowiedzieć?

Dk. Seweryn: Pochodzę z Olsztyna. Tam się urodziłem i tam się wychowałem. Sam patrząc w tej chwili na kapłaństwo, które stoi przede mną oraz to, kim jestem, zastanawiam się kiedy to wszystko tak na prawdę się zaczęło. Gdy byłem kiedyś w waszym wieku, a może nawet jeszcze w młodszym, spotkałem niesamowitych księży, którzy byli dla mnie niezwykłymi autorytetami. Przyglądałem się ich pracy, funkcjonowaniu razem z ludźmi. W pewnym momencie zrodziło się we mnie takie naturalne pragnienie, że też chcę być taki dobry, taki niesamowity dla ludzi jak oni. Można powiedzieć, że od szkoły podstawowej, gdzieś od piątej klasy, gdy zostałem ministrantem, zapragnąłem zostać księdzem, którym chcę być do dziś. Potem to się wszystko jakoś ugruntowało. Skończyłem liceum. Pod koniec liceum, gdy zdałem maturę, troszeczkę zacząłem wystawiać Pana Boga na próbę. Założyłem sobie, że jeżeli mam powołanie, to nawet, jeżeli pójdę na studia, to powołanie mi nie zniknie. I rzeczywiście tak było. Bardzo mnie pasjonowało i pasjonuje dziennikarstwo. Wymarzyłem sobie, że chcę się dostać na jakąś uczelnię, w której moje zainteresowania mógłbym rozwinąć. I tak też się stało. Dostałem się tutaj, do Warszawy. W tym czasie pracowałem także, jako dziennikarz u siebie w Olsztynie, a tutaj zaocznie studiowałem. Skończyłem studia, ale coś tam głęboko we mnie pozostało, że chyba rzeczywiście mam powołanie. Poszedłem do seminarium. Teraz je kończę i z wielką nadzieją i z taką radością czekam na to, co czeka mnie już lada miesiąc.


Ks. Seweryn



Michał: Czy ktoś z rodziny Księdza również poświęcił się kapłaństwu?

Dk. Seweryn: W mojej rodzinie nie ma ani żadnej siostry zakonnej, ani żadnego księdza. Można powiedzieć, że jestem absolutnym rodzynkiem w tym względzie. Zresztą zdaje się, że w naszej diecezji będę również jedynym księdzem Sewerynem, bo drugiego o takim samym imieniu nie ma. (śmiech).

Michał: Czy Ksiądz uprawia jakiś sport?

Dk. Seweryn: Pasjonuje mnie siatkówka, bardzo ją lubię. Pewnie wielu osobom się narażę, ale siatka bardziej mnie fascynuje niż piłka nożna. Gdy nasi siatkarze zdobyli srebro na Mistrzostwach Świata w Japonii 2 lata temu, otwarcie zacząłem się przyznawać, że w liceum uczyłem się w jednej klasie z jednym z reprezentantów Łukaszem Kadziewiczem - naszym środkowym. Przez trzy lata w liceum chodziliśmy do jednej klasy. Łukasz przeniósł się do naszej szkoły z Dobrego Miasta, skąd pochodzi, ponieważ oczywiście już wtedy intensywnie trenował, a moja klasa teoretycznie była o profilu ogólnym, a praktycznie sportowym. Moim wychowawcą był pan Marek Kotulski, który wcześniej trenował AZS Olsztyn, więc ewidentnie widać, że nie mogę nie lubić siatkówki (śmiech). W piłce nożnej jestem zupełnie zielony, wygralibyście ze mną z marszu, natomiast siatkówka fascynuje mnie od dawna. Jak maniak śledzę wyniki Polskiej Ligi Siatkowej kibicując oczywiście Mlekpolowi AZS Olsztyn! Zresztą teraz troszkę mnie zasmucają, bo zdaje się, że, mimo iż przeważająca większość składu Mlekpolu to reprezentanci różnych krajów, znowu nie wygrają Ligi, ale taki jest sport. Gdybym nie był księdzem, to byłbym albo dziennikarzem, albo siatkarzem! (śmiech)

Kuba: Jaki przedmiot szkolny był dla Księdza najłatwiejszy, a który sprawiał trudności?

Dk. Seweryn: Najłatwiejszego przedmiotu odruchowo wskazać nie potrafię. Mogę wskazać wszystkie inne - bardzo ciężkie (śmiech). Przez wszystkie lata podstawówki (nie było wtedy jeszcze gimnazjum) i liceum nauka szła mi z wielkim oporem. Byłem bardzo niesfornym uczniem, bardzo przeciętnym, by nie powiedzieć nawet miernym. Myślę, że skrzydła rozwinąłem dopiero na studiach, bo rzeczywiście zająłem się wtedy tym, co mnie naprawdę interesowało. Przedmioty szkolne zarówno ścisłe, jak i humanistyczne, to było dla mnie wielkie wyzwanie, wielki trud.

Michał: Odbywał Ksiądz u nas praktyki jako diakon. Jak się Księdzu u nas podobało?

Dk. Seweryn: Podobało mi się tu wiele rzeczy. Po pierwsze to, że Komorów jest taką sympatyczną, małą osadą. Sympatyczne jest to, że przychodząc tu, do szkoły, tych samych uczniów spotykam w kościele. Zaczynają pomiędzy nami powstawać jakieś relacje, znajomości. Komorów nie jest anonimowy. To jego wielka zaleta.

Michał i Kuba: Dziękujemy za miłe słowa i rozmowę!


--------------------------
Rozmowę prowadzili:
Jakub Marciniak i Michał Szklarski


Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.