|
||
Licznik odwiedzin |
Wspomnienie dnia ważnego dla mieszkańców Komorowa...KARTKA Z KALENDARZA- MP nr 1 (93) z 17 II 2010r. /str. 26-27
Jest późny sobotni wieczór 16 stycznia 2010 roku, za oknem srogi mróz, ciągłe opady śniegu, zasypane drogi, kłopoty z opałem. Postanowiłem zrobić porządek w moich archiwaliach. Biorę do ręki stare lotnicze zdjęcie Komorowa z 1945 roku i jak w starym iluzjonie zaczyna przesuwać się film z obrazami sprzed ponad pół wieku. Uzmysławiam sobie, że tamten dzień dokładnie 65 lat temu był taki sam jak dziś, z tą różnicą, że był to wtorek, nie sobota...
W oddali, na południu, od Nadarzyna słychać było rosyjskie działa i częsty warkot nadlatujących kukuruźników. Pod Helenowem również zaciekle nacierali Rosjanie. Ulicą Wiejską w popłochu uciekali Niemcy. Szli pieszo, jechali motorami i na furmankach. Na tych samych, którymi nie tak dawno wozili amunicję i materiały wybuchowe z bocznicy na Żeberku. Niemcy usiłowali dostać się do pobliskiego lasu, by nim przedrzeć się na
zachód. Zbierali się zaledwie chwilę w hałaśliwym popłochu i oto nagle po pięciu latach zniknęli. Zapanowała przeraźliwa cisza... Ale, niebawem na opustoszałe zaśnieżone ulice wkroczyli inni żołnierze. Z orzełkami bez korony na rosyjskich hełmach, ale jednak Polacy...
A jednak w tych, jakże trudnych, latach czterdziestych i pięćdziesiątych o status quo Komorowa walczyła niezwykle energicznie, uparcie i z sukcesami (wspaniałe sukcesy to budowa kościoła i szkoły) dość liczna grupa szlachetnych idealistów myślących i działających
według ciągle jeszcze przedwojennych zasad. Jako zawzięty szperacz archiwalny natrafiłem przypadkiem na skromne dokumenty ukazujące tę heroiczną walkę. Gromadzka Rada i wszelkie społeczne ciała Komorowa miały jednak z roku na rok coraz mniejszy wpływ na to, co działo się wokół i ulegały coraz bardziej wzrastającej, niszczącej presji władzy. Pożółkłe kartki pokazują to niezwykle wyraźnie. Tak np. stracono - mimo upartej walki i wielu prób - komorowskie tereny sportowe ofiarowane przez Józefa Markowicza. Przejęła je któraś, zdaje się, z pruszkowskich spółdzielni mieszkaniowych. Komorów "znalazł się w posiadaniu" niechętnych mu władz powiatu pruszkowskiego. Warto tu zaznaczyć, że Pruszków szczycił się niestety niezwykle silnymi "czerwonymi" tradycjami, a w latach czterdziestych i pięćdziesiątych działy się tam podobno straszne rzeczy. Zresztą
archiwa pokazują pośrednio także i to. Z czasem Komorów utracił całkiem swoją administracyjną władzę, wchłonięty został przez nowo powstała gminę Michałowice. Starsi
mieszkańcy stracili siłę, wiarę i optymizm, młodsi trwali w sennym otumanieniu, jakie ofiarowały gierkowskie lat siedemdziesiąte. Kulturowa zapaść, do której doprowadziły tamte poprzednie władze, trwa niestety do dziś. Przykład? Proszę bardzo! Brak dbałości i zastosowania nowoczesnych metod do pielęgnacji wizytówki Komorowa, jaką jest niezwykle piękna, zabytkowa aleja lipowa im. M. Dąbrowskiej. W tym przypadku napiera na nas betonową siłą toporna architektura drogowa, a my ulegamy tej presji.
-------------------------- Tomasz Terlecki | |
Copyright 2008-2019 ©
Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.
|