![]() |
||
![]() |
||
Licznik odwiedzin |
![]() Komorów w "Dziennikach" Marii Dąbrowskiej (7)Według wyboru Lucyny Terleckiej- MP Nr 54 z 26 VI 2005r. /str. 24W tym roku, w maju, minęło 40 lat od śmierci Marii Dąbrowskiej. Rocznicę tę upamiętniono w Warszawie kilkoma wydarzeniami. W Domu Literatury odbył się Wieczór Pamięci, którego znaczącą częścią był niezwykle ciekawy, obszerny wykład prof. M. Drewnowskiego, wybitnego znawcy i edytora jej twórczości, w tym kilku wydań "Dzienników". Wykład dotyczył zawiłych losów tego właśnie dzieła. Były to wzruszające uroczystości, dowody pamięci -nieczęste w naszej pełnej natłoku bieżących zdarzeń codzienności, kiedy tak łatwo gubi się pamięć o tych - co dawno odeszli.L. T.
>10 XII 1962. Poniedziałek Porządkuję papiery, szukam zgubionych rzeczy. Bardzo słabo czuję się z sercem. Coraz częściej ulegam przeświadczeniu, że nie będę w stanie dokończyć powieści, a nade wszystko nie zdołam już przepisać i opracować dzienników od 1956 r. To mnie napełnia bezdennym po prostu smutkiem. (...) Skąd u licha bierze się mój dobry wygląd przy tak rozpaczliwym samopoczuciu. Ta przeraźliwa rozbieżność między stanem zupełnej jasności umysłu, dobrym wyglądem a stanem serca, które już słyszę i czuję bez ustanku wszędzie, w każdej cząsteczce organizmu. I tylko czekam, czyham z rozpaczą, kiedy się raptem zatrzyma - gdy tyle nie zrobionego, nie załatwionego, nie przeżytego we mnie. Ach, gdyby jeszcze, choć ze dwa lata normalnego czucia się, funkcjonowania fizycznego niezauważalnego, zdrowego.
14 XII 1962. Piątek Mela dokonała dziś mnóstwa rzeczy z godną podziwu energią. (...) Weszła z okrzykiem - "Trzy rzeczy załatwiłam! Więcej mam szczęścia niż rozumu". A ja mam teraz mnóstwo węgla i odrobinę koksu. Jednak wieczorem p. Szczypior zatelefonował, że i koks, ten urzędowy, nadejdzie. (...) Mela opowiada, jak ów jej lekarz - dentysta odczytał personelowi Komisji mój do niego list, prosząc o możliwie szybkie zrobienie jej protez, bo przechodziła owrzodzenie dwunastnicy i brak uzębienia źle odbija się na jej zdrowiu. I tak te członkinie - kobiety powiedziały: "Widzi (styl Meli), jak my jesteśmy pokrzywdzeni (tak!), pan doktor dostał list od pani Dąbrowskiej, będzie miał taką pamiątkę, a nas tu jest czworo, i my też chcieli mieć choć podpis pani Dąbrowskiej". - Nie wiem - dodaje - czy tak żartowali, czy poważnie mówili". Ale widziałam, że mój prestiż znów urósł w jej pojęciu.
18 II 1963. Poniedziałek Ponieważ dwie tony w żaden sposób mi nie wystarczą przy wciąż trwającej wielkiej zimie, skorzystałam więc nieoczekiwanie z dostaw "na lewo". Pewnego dnia o czwartej po południu zajechał raptem przed furtkę olbrzymi furgon pocztowy z napisem "Łączność" - ciężarówka jak kamienica. Weszło dwu drabów. "Pani zamawiała koks". Wystraszyłam się tak, że dostałam bólów anginalnych i tętna ponad sto. "Ależ panowie - kto zajeżdża takim wozem olbrzymim? Przecież tu ludzie się zbiegną. Ja się boję brać tego koksu. "Co pani wygaduje, my co dzień z koksem jeździmy, a pani się boi. My mamy kwity, wszystko w porządku, czego pani się tak trzęsie?". "To dla mnie straszny kłopot". "Żeby pani tylko takie kłopoty miała. Niech pani siądzie przy oknie i liczy kosze, będzie 40 koszy po 50 kilo. -------------------------- Teksty wybrała | |
Copyright 2008-2019 ©
Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.
|