Parafia Rzymskokatolicka Narodzienia NMP w Komorowie


Przejdź do spisu treści. MP nr83/08

Kościół (jak) nowy

I tak Bóg stworzył świat..., czyli okiem geologa

nr 5 (83) z 13 IX 2008r. /str. 18


Podziwiam naszą "cukierniczkę", czyli słodki, swojski i przytulny komorowski kościół, który tak wypiękniał po ostatnich remontach. Goście spoza parafii zachwyceni, nachwalić się nie mogą. Ja tymczasem, zamiast łowić zachwyty łasym uchem, martwię się i piszę kolejny felieton. A felietony rządzą się specjalnymi prawami. Jednym z nich jest to, że mogą być przewrotne. Bo to przecież wytwory ludzkiego myślenia, a ludzie bywają przewrotni. O, weźmy chociaż sprawę pól przy Alei Kasztanowej.
Tydzień temu odbył się w Komorowie festyn, jakiego jeszcze w historii naszej miejscowości nie było. Rozsądnie myślący, wykształceni i obdarzeni rozlicznymi talentami ludzie - obywatele i miłośnicy Miasta Ogrodu postanowili pokazać, że można walczyć o swoje racje dobrem. Zło dobrem zwyciężaj. Żadnych strajków, przykuwania się do drzew czy obrzucania pomidorami i jajkami urzędów. Święto Mieszkańców w dniu 6 września zaplanowano, by stało się okazją do prezentacji tego, co nas łączy i pasjonuje. Kulturalna zabawa, atrakcje dla każdego, trochę na wesoło, trochę na poważnie, a wszystko oparte na udokumentowanej (choć nie do końca zgłębionej), ciekawej historii Komorowa. Śmiem podejrzewać, że zaplanowano święto przewrotnie - zaproszono tysiące sąsiadów z okolicznych miejscowości, gapiów i gości, by na chwilę, obok raczenia się rozrywką i kiełbaską, wszyscy (i przyjezdni, i autochtoni) poczuli ciasnotę niewielkiej miejscowości sparaliżowanej ludzką ciżbą i stadami aut. Tłok, hałasy, nieprzejezdne ulice, brak dostatecznej ilości parkingów, tu i ówdzie drobna demolka, a po wszystkim wielki śmietnik (na szczęście dość sprawnie sprzątnięty przez MZO, co było skrupulatnie zaplanowane przez organizatorów). Jednym słowem - smaczek życia w gigantycznym mrowisku, jakim stają się liczne podwarszawskie sypialnie.
Chcielibyśmy (czy aby wszyscy?), by Komorów wybronił się z tego dewelopersko-technokratycznego szaleństwa i podejścia, które głosi krótko: wolne miejsce zabudować, jak najszybciej zrobić kasę i polecieć dalej.
A co z kościołem, Panowie? Oczywiście, wiadomo, że dla 5-tysięcznego osiedla można zaplanować także nowy kościół. Dla urbanisty to pestka. Można obiecać wszystko: i śliczne domki, i równiutkie ulice, plac zabaw i nawet pole golfowe. Kościół też można obiecać. Ale kościół to nie kino i nie przystanek autobusowy, o których decydują wyłącznie planista i deweloper. Kościół jest tam, gdzie stworzą go wierni. Swoje racje mają też władze kościelne. Ja bynajmniej nie odmawiam tym, na razie wirtualnym, kilku tysiącom mieszkańców "Komorowa BIS" posiadania własnego budynku kościoła. Jestem wręcz przekonany, że około połowa z nich zaczęłaby wkrótce po zasiedleniu odwiedzać mniej lub bardziej regularnie taką świątynię. Ale zanim by do tego doszło, zanim na polach przy alei Kasztanowej chytry deweloper oddałby kawałek ziemi na miejsce modlitwy, to do Pęcic, do Pruszkowa i do Komorowa wędrowałyby rzesze ludzi. Przyjęlibyśmy ich z otwartymi rękami, bo do Jezusa wolno przyjść każdemu, a nasz ksiądz na wstępie każdej mszy wygłosiłby zapewne formułę: "przysuńcie się, proszę, jeszcze bliżej ołtarza, by w obręb ogrodzenia mogli wejść ci, którzy stoją na ul. 3 Maja, na Kredytowej i na Bankowej". Potem zaś usłyszelibyśmy: "Komunia Święta zostanie udzielona najpierw na ul. Kotońskiego, następnie...., na końcu w lewej i prawej nawie oraz środkiem kościoła". Zniknie też z ogłoszeń czytanych po Bożym Narodzeniu planowana lista ulic, na których mieszkańców odwiedzą księża. Bo tradycyjna "kolęda" będzie trwała non stop przez okrągły rok, by ksiądz proboszcz oraz ksiądz wikary zajrzeli choć na chwilkę do swoich parafian.
Przewrotne, prawda? Bo chcemy, by było nas więcej na wspólnej modlitwie, byśmy się gromadzili przy Chrystusie, a jednocześnie wilkiem patrzymy na tych, którzy zagęszczą nam przestrzeń życiową, zakorkują dojazd i odbiorą poczucie, że zamiast w zacisznym ogrodzie mieszkamy na hałaśliwym stadionie.
Pozostaje mieć nadzieję, że po takiej manifestacji kulturowej komorowian, jaką zorganizował Zarząd Osiedla Komorów-Granica, radni gminy w zdecydowanej swej większości nie zaakceptują planów zagospodarowania przestrzennego z pomysłem osiedla od Ostoi po Utratę i park w Pęcicach. I na koniec pytanie: projekt planu firmuje ten sam architekt, który jednocześnie projektuje deweloperowi, jak mają wyglądać domy przyszłego osiedla na polach przy Kasztanowej? To przewrotne? Nie, to zbyt proste. To banalne. Ale... też ludzkie.


--------------------------

Wojciech Irmiński



Copyright 2008-2019 ©   Strona jest własnością Parafii Rzymskokatolickiej Narodzenia NMP w Komorowie. Wszystkie prawa zastrzeżone.